Strona:Selma Lagerlöf - Jerozolima cz. II.djvu/237

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

żonę, gdyż żona jego umarła urodziwszy mu tę jedną tylko córkę. A córki z tego rodu są piękne i mądre, jak wiesz, tylko synowie są ślepi i idyotyczni. A teraz — jak sobie pościeliłeś, tak się wyśpisz. Możesz mi wierzyć, że śmiałem się z ciebie, myśląc o tem, że porzuciłeś swoją narzeczoną, i gdy myślałem o tym Ingmarze Ingmarsonie, który po tobie będzie panem tu we dworze. A teraz życzę ci, abyś żył szczęśliwie długie lata ze swoją żoną.
Ale podczas gdy Stig to wszystko wyrzucał z siebie pełen złości, mąż Barbary spojrzał przypadkiem w kierunku domu i ujrzał, że z za drzwi wystawał koniuszek sukni i zrozumiał, że Barbara wyszła do sieni, widząc że mąż jej spotkał się z Stigiem na podwórzu, i stojąc tu słyszała wszystko, co mówili. Teraz dopiero opanowała go trwoga, gdyż myślał: „To nieszczęście, że Barbara to słyszała. Gdyby się stało to, czego obawiałem się już od dawna? Czyżby to miała być kara boska, na którą czekałem?“
Lecz równocześnie czuł on po raz pierwszy, że ma żonę, i obowiązkiem jego było bronić jej. I dlatego zmusił się powtórnie do śmiechu i udawał że go to wcale nie obeszło. „Dobrze żeś mi to opowiedział, nie będę już miał żalu do ciebie“, rzekł. — „Aha“, rzekł Stig — „więc ty to tak pojmujesz“. — „Tak, nie może przecie sądzić, że będę tak