Strona:Selma Lagerlöf - Jerozolima cz. II.djvu/236

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Stig wpatrywał się w męża Barbary, by zauważyć jak te słowa przyjmie; lecz ten miał tyłka wyraz cokolwiek zdziwiony. W pierwszej chwili nie przyszło mu wcale na myśl, że coś szczególnego łączy się z „wzgórzem troski“. Później jednak przypomniał sobie historyę, którą słyszał jako dziecko i którą ksiądz dobrodziej zna pewnie także, a mianowicie, że wszyscy synowie, pochodzący z rodu na „wzgórzu troski“, rodzą się ślepcami i idyotami, córki zaś są piękniejsze i mądrzejsze, niż inni ludzie. Nigdy jednak nie wierzył w to, aby w tej historyi było choć ziarnko prawdy! Zaczął więc wyśmiewać Stiga.
„Zdaje się, że nie wierzysz w tę historyę“, rzekł Stig i przystąpił jeszcze bliżej, „ale powiadam ci, że druga żona Svena pochodziła z tej rodziny. Cały ten ród „wzgórza troski“ przesiedlił się do innej okolicy, gdzie nikt nie wie o całej tej sprawie, ale matka moja wiedziała o tem. Milczała jednak i nikomu nie mówiła, jaką żonę miał Sven Person, aż do chwili, kiedy miałem się ożenić z Barbarą. A gdy dowiedziałem się o tem, nie mogłem wprawdzie ożenić się z nią, ale milczałem o tem, jak przystało uczciwemu człowiekowi. Gdybym był łajdakiem, byłbym o tem opowiadał. I znosiłem w cichości całą hańbę, jaka mnie z tego powodu spotkała, aż ty podniosłeś na mnie rękę. Sven Person sam zapewne nie wiedział jaką miał