Strona:Selma Lagerlöf - Jerozolima cz. II.djvu/216

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

„Ale na tem nie koniec historyi“, ciągnął dalej Flet, „teraz uważajcie dzieci, co się dalej stało. Oto żona tego człowieka wkrótce potem dostała syna, a był to biedak pozbawiony rozumu a nadto urodził się ślepy. I na tem jeszcze nie koniec, bo wszyscy synowie, którzy się potem człowiekowi temu urodzili, byli ślepi i idyotyczni. Córki natomiast były piękne i wychodziły dobrze za mąż.“
Ingmar stał przez cały czas nieruchomo i przysłuchiwał się z uwagą. Teraz poruszył się, jak gdyby chciał się odezwać, gdy stary jednak mówił dalej, został jeszcze.
„Ale i na tem jeszcze nie koniec“, rozpoczął kapral na nowo, „albowiem, gdy córki powychodziły za mąż i miały dzieci, to znów wszyscy synowie byli ślepi i idyotyczni, córki natomiast piękne, dobrze zbudowane i bardzo rozumne.
„I tak rzecz się ma aż po dziś dzień“, skończył swe opowiadanie Flet, „wszyscy, którzy żenią się z córkami z tej rodziny, mają synów idyotów. I dlatego chata owa nazywa się „wzgórzem troski“ i nigdy pewnie nie będzie się zwała inaczej.

∗             ∗

Gdy Flet skończył swe opowiadanie, Ingmar zbliżył się szybko do Ljunga Björna pytając, czy mógłby postarać się dla niego o pióro i papier. Björn był trochę zdziwiony, a Ingmar przetarł czoło i powiedział, że musi napisać ważny list.