Strona:Selma Lagerlöf - Jerozolima cz. II.djvu/207

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

„Gdyby żył jeszcze Halfvor, poradziłby ci, abyś wrócił do domu i przeprosił się z żoną, wiem to z pewnością“, rzekła Karina.
„Zupełnie przestałem kierować się wedle rad ludzkich“, odrzekł Ingmar.
Teraz Karina wstała; była znów rozgoryczona, gdyż Ingmar wskazał na to, że postępuje wedle Bożego rozkazu. „Wątpię, czy Gertruda myśli o tobie jeszcze w ten sposób, jak przedtem“, rzekła.
„Tak, wiem o tem, że tu w kolonii nikt nie myśli o małżeństwie“, rzekł Ingmar, ale muszę przynajmniej spróbować“.
„Tak, ciebie to nie obowiązuje, co członkowie naszej gminy przyrzekli sobie wzajemnie“, przerwała mu Karina, „ale może będzie to dla ciebie waźniejszem, gdy ci powiem, że Gertruda zwróciła swą sympatyę ku innemu“.
Ingmar był już przy drzwiach. Gdy usłyszał te słowa zatrzymał się i wyciągnął rękę niepewnie, jak gdyby nie mógł znaleść klamki, lecz nie zwrócił się twarzą do Kariny. Lecz po chwili Karina cofnęła swe słowa.
„Nie chcę, broń Boże twierdzić, iż ktoś między nami może kochać drugiego człowieka miłością cielesną“, rzekła, lecz zdaje mi się, że Gertruda kocha teraz każdego; chociażby najnieznaczniej-