Strona:Selma Lagerlöf - Jerozolima cz. II.djvu/205

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

„Nic nie mam przeciw niej“, rzekł Ingmar wymijająco.
„Więc to ona pragnie rozwodu?“
„Tak“, rzekł Inginar, „to ona pragnie rozwodu“.
„Gdybyś był dla niej takim, jak się należało, nie byłaby żądała rozwodu“, rzekła Karina gwałtownie.
Twardo ujęła poręcze fotelu, była ogromnie wzburzona, co okazało się najwyraźniej przez to, że zaczęła mówić o Halfvorze.
„Dobrze się stało, że ojciec i Halfyor już nie żyją i nie będą na to patrzeć“, rzekła.
„Tak, dobrze jest wszystkim, którzy już nie żyją“, rzekł Ingmar.
„A teraz przyjechałeś tu przez Gertrudę!“, zawołała Karin.
Ingmar nic nie odpowiedział, tylko pochylił głowę.
„Nie dziwi mnie to, że się wstydzisz“, mówiła siostra dalej.
„Wstydziłem się owego dnia, gdy sprzedawano dwór ingmarowski“.
„I cóż ludzie o tem mówić będą, że wybrałeś się, aby się starać o drugą, żonę, zanim jeszcze należycie rozwiodłeś się z pierwszą?“
„Nie miałem czasu do stracenia“, rzekł Ingmar cicho; musiałem przyjechać i zaopiekować