Strona:Selma Lagerlöf - Jerozolima cz. II.djvu/126

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

fortepian i organy, orsz wisiało kilka pięknych fotografii na jasnych ścianach.
Tu znów pani Gordon przyjęła gości, a Baram Pasza rzekł do swego sługi: „Powiedz jej, że ona i zwolennicy jej muszą opuście ten dom, zanim wieczór nadejdzie.“
Ale Machmud, sługa Barama Paszy, odrzekł mu: „O Panie, jedna z tych kobiet mówi twoim językiem. Niechaj sama z ust twoich usłyszy twój rozkaz!“
Baram Pasza podniósł wzrok i spojrzał na Miss Young, a ona z uprzejmym uśmiechem spotkała się z jego wzrokiem. I Baram Pasza odwrócił się od niej i rzekł do sługi swego:
Nigdy jeszcze nie widziałem twarzy, której Wszechmocny użyczył większej piękności i czystości. Nie mam odwagi powiedzieć jej, że słyszałem, iż ludzie jej popadli w grzech i w lekkomyślne życie.“
I padł Baram Pasza na krzesło i ukrył twarz w rękach, zastanawiając się nad tem, co jest prawdą, to co słyszał, czy to co widział.
Wtem z cicha otwarły się drzwi i wszedł stary, ubogi podróżny. Miał na sobie szary wytarty płaszcz a nogi jego owinięte były szmatami. Na głowie miał brudny turban, którego zielony kolor zdradzał, iż podróżny był wyznawcą religii Mahometa.