Strona:Selma Lagerlöf - Jerozolima cz. I.djvu/344

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Od czasu do czasu przychodził ktoś sąsiadów, aby widzieć, czy Hök Matts jeszcze pracuje; ale nikt do niego nie przemówił.
Wnet ściemniło się już tak, że nie można było już widzieć; słyszano tylko, że wciąż pracuje, a gdy zrzucał kamienie na mur, leciały dokoła niego iskry.
Nagle jednak, właśnie, gdy chciał znów motykę wetknąć w ziemię, wypadła mu z rąk, a gdy się po nią schylił, upadł sam na ziemię. Leżał tak na polu i zanim mógł powstać z ziemi, zasnął.
Wkrótce potem wszedł do domu. Nic nie mówił, nie myślał nawet o tem, aby się rozebrać, rzucił sie tylko na ławę drewnianą i natychmiast usnął.

∗             ∗

Długi pochód taczek i wozów ciężarowych doszedł nareszcie do dworca kolei.
Była to niedawno utworzona linia kolejowa a budynki kolejowe były zupełnie nowe.
Stacya leżała na wielkiem wykorczowanem z drzew miejscu, w śród najgłębszego najciemniejszego lasu. Nie było ani wsi, ani pól, ani ogrodów daleko dokoła, ale mimoto stacyę założono w wielkim stylu, w nadziei, że wkrótce rozwinie się w tej samotnej i pustej okolicy znaczniejszy ruch kolejowy.