Strona:Selma Lagerlöf - Jerozolima cz. I.djvu/315

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

sam sobie, „niechaj Gertruda jedzie, najlepiej jeżeli morza i kraje będą między nami. Morza i kraje, morza i kraje“!
Ale to, co w jego duszy burzyło się przeciw jej wyjazdowi, przemogło, i rzekł: „Nie pojmuję wcale jak rodzice twoi mogą pozwolić na ten wyjazd“.
„Oni też nie pozwoliliby“, odparła Gertruda, „wiem to tak pewnie, że nie mam nawet odwagi prosić ich o pozwolenie; ojciec nie zgodziłby się nigdy. Może nawet zatrzymałby mnie przemocą. To też jest dla mnie najcięższą rzeczą, że muszę potajemnie odejść. Oni myślą, że chodzę po okolicy, aby sprzedać moje wstążki i dowiedzą się dopiero, gdy w Goteborgu przyłączę się do wyjeżdżających do Jerolimy, i gdy już okręt odjedzie“.
Ingmar był oburzony, że Gertruda chciała im zadać tak ciężkie zmartwienie. „Czy ona nie rozumie, że źle postępuje?“ myślał. Miał już czynić jej z tego powodu przestawienia, ale namyślił się. „Nie wypada dla ciebie, Ingmarze, abyś Gertrudzie robił jakiekolwiek wyrzuty“.
„Wiem, że źle postępuję w obec ojca i matki“, rzekła Gertruda, „ale muszę przecie posłuchać wołania Jezusa“.
Uśmiechnęła się wymawiając imię Zbawiciela. „On wszakże wybawił mnie z trwogi i nieszczęścia, rzekła z zwruszeniem i złożyła ręce.