Strona:Selma Lagerlöf - Jerozolima cz. I.djvu/217

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

niej nikt nie potrafiłby tak cicho prześlizgnąć się między kajutami bez obudzenia majtków.“
Widział, że matka miała ponad czarną suknią koszulę batystową, obszytą szeroką koronką, zupełnie, jak komża księdza. W ręce miała wielką puszkę ze złotym krzyżem, którą widział niezliczoną ilość razy w ojczystym kościele na ołtarzu.
Chórzyści postawili świece obok jego hamaku, potem uklękli i podnieśli swoje kadzidła. Majtek wciągał lekką woń kadzidła, widział wznoszące się obłoczki dymu i słyszał brzęk łańcuszków u kadzielnic.
Tymczasem matka jego rozłożyła wielką księgę i zdawało mu się, że słyszy, iż przeczy tuje modlitwy sakramentu śmiertelnego.
Teraz już był zupełnie uspokojony i zadowolony, że b3ył tu pogrzebany na dnie morskim. Było to wiele lepiej, niż na cmentarzu.
Wyciągnął się w swym hamaku i długo jeszcze słyszał, jak głos matki szeptał łacińskie wyrazy. Woń kadzidła przeciągała ponad nim i przysłuchiwał się brzękowi łańcuszków u kadzielnic.
Potem nagle wszystko ustało; chłopcy zabrali świece i szli przed matką, która zamknęła głośno książkę i poszła za nimi. Widział, iż wszyscy trzej zniknęli pod szaremi kajutami.
Ale w tej chwili, gdy zniknęli z jego widnokręgu, skończyła się także panująca dokoła cisza.