Strona:Selma Lagerlöf - Jerozolima cz. I.djvu/183

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

mu wzrok gniewny. „Czy myślisz, że Ingmar Wielki zgodziłby się na to? — Ingmar odrzekł, że ojciec jego z pewnością byłby się zgodził z tem, aby ludzie wiedli żywot uczciwy. — „Tak więc myślisz, że Ingmar Wielki byłby się przyłączył do tych, którzy nazywają dyabłami i antychrystami ludzi nienależących do nowej sekty, i zerwałby z dawnymi przyjaciółmi dlatego, iż ci pozostali przy dawnej swej wierze?“
— „Nie mogę w to wierzyć, ażeby ludzie tacy, jak Hellgum, Halfvor i Karina zachowywali się w ten sposób“. — „Możesz przecie spróbować sprzeciwić im się, a zobaczysz, jaką masz dla nich wartość.“
Ingmar odkrawywał wielkie kawały chleba z masłem i napychał je sobie do ust. Gniewało go to, że Ingmar Silny był w tak złym humorze.
„Tak, tak, rzekł stary po chwili, tak to rzeczy stoją. Ty, synu Wielkiego Ingmara siedzisz sobie tu i nie masz żadnego znaczenia. Ale moja Anna-Liza i mąż jej obcują z najznakomitszymi ludźmi. Największe figury we wsi kłaniają się im, i obsypują ich zaproszeniami“.
Ingmar jadł spokojnie i myślał, że na to nie ma potrzeby odpowiadać.
Ale Ingmar Silny rozpoczął na nowo: „Tak, nauka jest dobra, to pewne, i dlatego połowa wsi przyłączyła się do Hellguma. Nikt jeszcze nie miał