Strona:Selma Lagerlöf - Jerozolima cz. I.djvu/116

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

cząłem mówić kazanie. Gołoledź przeszkodziła nam przyjść tu i słuchać Storma: tęskniliśmy wszyscy za słowem bożem i nagle stało się tak, że zacząłem mówić. Tak przez dwie ostatnie niedziele miałem kazanie, a domownicy i sąsiedzi namówili mnie, abym tu przyszedł i mówił przed wszystkimi ludźmi“.
Hök Matts mówił dalej, że jest bardzo zdziiwiony, iż dar wymowy zesłany został właśnie jemu, tak maluczkiemu człowiekowi. „Ale i nauczyciel jest przecie także tylko chłopem“, rzekł poufale.
Po tym wstępie Hök Matts złożył dłonie, chciał rozpocząć kazanie, Ale nauczyciel ochłonął już z pierwszego zdziwienia. — Czy masz zamiar dziś mieć tu kazanie, Hök Matts?“ przerwał mu. Tak, w istocie, mam zamiar“, odrzekł Matts. Zatrwożył się przytem jak dziecko, gdy ujrzał ponurą minę Storma — „Miałem zamiar prosić wpierw nauczyciela i wszystkich innych o pozwolenie“, rzekł z pokorą. — „Nie, na dziś, skończyliśmy już“, rzekł Storm stanowczo.
Małemu, uprzejmemu człowiekowi stanęły łzy w oczach i rzekł prosząc: „Gdyby mi wolno było tylko parę słów powiedzieć. Przyszło to na mnie, gdym szedł za pługiem, lub strzegł wypalania węgli a teraz coś prze mnie aby to wypowiedzieć “ — Ale nauczyciel, który sam miał dziś tak zaszczytny dzień, nie znał litości. „Matts Eryksonie, przycho-