Strona:Selma Lagerlöf - Dziewczyna z bagniska.djvu/8

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

stołem sędziego. Powódka jest bardzo młoda i spłoszona. Płacze z onieśmielenia, ocierając łzy chustką, związaną w węzeł, którego nie umie rozplątać. Ma na sobie sukienkę czarną, prawie nową, lecz bardzo źle leżącą. Skłonni jesteśmy przypuszczać, że pożyczyła jej, chcąc się przyzwoicie pokazać przed sądem.
Co do oskarżanego, to widać odrazu, że to człek bogaty. Wygląda na czterdziestkę, twarz ma pewną siebie, energiczną. Wobec trybunału zachowuje się nienagannie. Znać po nim, coprawda, że wolałby być gdzieindziej, pomimo to nie jest ni trochę zażenowany.
Po przeczytaniu protokułu, sędzia zwrócił się do oskarżonego z zapytaniem, czy obstaje przy swej odmowie i czy jest zdecydowany złożyć przysięgę.
Zgodził się bez wachania i sięgnąwszy do kieszeni kamizelki, wydobył świadectwo pastorskie, stwierdzające, iż zdaje sobie należycie sprawę z ważności przysięgi i że nic nie stoi mu na przeszkodzie do jej złożenia.
Tymczasem dziewczyna nie przestawała płakać. Zda się nie mogła pokonać swej nieśmiałości i stała uporczywie wpatrzona w ziemię.
Nie spojrzała nawet w oczy oskarżonego.
Usłyszawszy owo „tak“, dziewczyna drgnęła.
Podeszła kilka kroków do sędziego, chcąc mu coś powiedzieć i stanęła, mówiąc jakby do siebie: „To niemożliwe. On nie mógł powiedzieć tak. Musiało mi się przesłyszeć“.
Sędzia, wziąwszy świadectwo do ręki, dał znak woźnemu, który się zbliżył do stołu i pod stosami papierów zaczął szukać Biblji. Znalazłszy, położył ją przed oskarżonym.
Dziewczyna zaczęła potrochu zdawać sobie sprawę