Strona:Selma Lagerlöf - Dziewczyna z bagniska.djvu/67

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Helgi z oczu. W prawdziwe zdumienie wprawiała ją ta dziewczyna.
Gdy się już zbliżały do zagrody Gudmundowej, Helga oddała lejce Hildur, mówiąc:
— Teraz pojedziesz sama. Przyjdę za chwilę i opowiem, co wiem o nożu. Ale ty nie powinnaś mówić o tem, że byłam u ciebie.


∗             ∗

Tymczasem Gudmund prowadził ozywioną rozmowę z matką. Ojciec siedział nieco dalej i ćmił fajkę. Miał minę zadowoloną i nic nie gadał. Wszystko szło jak należy, więc nie miał nic do mówienia.
— Cóżbyście matko na to powiedzieli gdybym wam dał Helgę za synowę? — spytał Gudmund.
Matka Ingeborga podniosła głowę i rzekła stanowczo:
— Przyjmę synowę taką, jaką sobie wybierzesz, ale musiałabym wiedzieć, że cię kocha.
Zaledwie wyrzekła te słowa, gdy na podwórzu zaturkotał wózek. Po chwili weszła do izby Hildur. Trudno było ją poznać.
Onieśmielona była tak dalece, że z trudem przestąpiła próg.
Uścisnąwszy rękę matce i Erlandowi, zwróciła się do Gudmunda.
— Muszę ci powiedzieć parę słów.
Gudmund wstał i weszli oboje do pokoju sąsiedniego. Hildur nie chciała usiąść. Była czerwona z zakłopotania i trudno jej było mówić.