Strona:Selma Lagerlöf - Dziewczyna z bagniska.djvu/65

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Cóż za pytanie! Gdybym go nie kochała, czy myślisz, żebym za niego szła?
— Chciałam powiedzieć: czy go jeszcze kochasz?
Hildur, przykuta badawczym wzrokiem Helgi, nie mogła skłamać.
— Nigdy go jeszcze tak nie kochałam, jak dziś — rzekła przyciszonym głosem. Zdawało się, że same słowa sprawiają jej ból.
— Kiedy tak, to chodź! Zostawiłam wózek na gościńcu. Narzuć na siebie jakie okrycie i pojedziemy do Närlundy.
— Po co mam tam jechać?
— Żeby powiedzieć Gudmundowi, że go kochasz i że będziesz na niego wiernie czekała nim odsiedzi swoje więzienie.
— Po co to?
— Poto, ażebyście się pogodzili.
— To niemożliwe. Nie chcę wychodzić za człowieka, który zasłużył na więzienie.
Helga, jak urażona cofnęła się o parę kroków. Wzięła jednak na odwagę. Domyśliła się może, że ludzie bogaci inaczej tłomaczą sobie wiele rzeczy.
— Nie namawiałabym ciebie abyś jechała do Närlundy, gdybym nie wiedziała, że jest niewinny.
Teraz Hildur zbliżyła się do Helgi.
— Czy wiesz to napewno, czy też jest to tylko twoje przypuszczenie.
— Lepiej wsiądźmy do wózka. Opowiem ci to wszystko w drodze.
— Nie, musisz mi najpierw powiedzieć, co wiesz. Muszę wiedzieć co robię.
Helga zrywała się z miejsca. Musiała jednak opo-