Strona:Rusini (Abgarowicz).djvu/274

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

kojnie i mandatorowi waszemu złego nic nie róbcie, bo on z przymusu tylko z wrogami narodu trzymał, a teraz tego żałuje... i on i jego żona obiecują krew przelać za węgierską i waszą wolność...
Ojciec tylko popatrzył ponuro na Milnera, splunął nieznacznie i wszystko się skończyło. Ksiądz zaprosił generała i oficerów na śniadanie, a żołnierzy porozbierali gazdowie po sadybach i gościć ich zaczęli, czem kto miał.
My puszkary stanęliśmy pod swoją nową chorągwią przed probostwem, a Milnerowa u księdza zasiadła do śniadania z oficerami.
Co oni tam rozpowiadali sobie i jak ta ochota szła, nie wiem, bo staliśmy wszyscy w szeregu, dopiero w godzinę później wybiegł panicz księży i zawołał mnie, abym szedł do świetlicy, bo mandatorka mnie potrzebuje. Poszedłem. Za chwilę czterej huzarzy wnieśli małą skrzynkę żelazną i położyli ją na stole przed generałem.
— Mykoło! czy podniesiesz to? — zapytała Milnerowa, patrząc na mnie z uśmiechem.
— Nietylko podniosę — zawołałem porywczo, a złość jakaś chwyciła mnie znowu — ale, jeżeli zechcecie, to zaniosę wam do waszego dworu... Nie pierwszy mi to raz, światła pani.
Ona popatrzyła na mnie łaskawie, uśmiechnęła się znowu po swojemu kusząco i zwracając się do oficera tego samego, który do narodu przemawiał, a który był synem jakiegoś wielkiego pana, kniazia, czy grafa, rzekła:
— Mówiłam panu, że nie będzie potrzeba huzarów męczyć po górach; ten chłopak jest dziwnie silny, najsilniejszy może w całych górach i w dodatku zawierzyć mu można... Czy nieprawda Mykoło? — zwróciła się znowu ku mnie.
Tymczasem księże panny i dobrodziejka przyniosły mi wszelakiego jadła pełną misę i wina węgierskiego szklankę — i kazały mi się pożywić. Rad byłem, bo od samego rana nic w ustach nie miałem.