Strona:Rusini (Abgarowicz).djvu/212

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Dłużej niż godzinę leżał w tym stanie. Stary usiadł obok na ławie i czuwał nad nim. Wreszcie wydało się Andruchowi, że nieszczęsny usnął naprawdę; powstał więc i udał się do wsi, dowiedzieć się: co się stało z Jeryną?
Wnet jednak po wyjściu Andrucha, Hnat podniósł się, usiadł na łóżku i począł się trwożliwie rozglądać po izbie; z wyraźnym niepokojem nadsłuchiwał, co się w sieniach dzieje. Po kilku chwilach z trudnością powstał z posłania i niepewnemi krokami obszedł kilka razy niewielką izbę. Ogień w oczach był mu już przygasł zupełnie, a wyraz niewolniczej rezygnacyi i podłego poddania się losowi zapanował bezspornie na zezwierzęconej pokaleczonej twarzy. Oglądając się ostrożnie na wszystkie strony, podniósł leżącą pod stołem siekierę i odbił nią wieko od żoninej skrzyni. Na samym wierzchu ujrzał tam blaszane pudełko, pełne rozmaitych pieniędzy; na samym wierzchu błyszczała duża sztuka złota — funt turecki, pod nim leżało kilkanaście banknotów rozmaitej wartości, a na samym spodzie kilkadziesiąt srebrnych monet, mniejszych i większych. Hnat nasamprzód wziął do ręki złotą monetę, przypatrywał się jej jakiś czas, uśmiechając się przytem szydersko, wreszcie schował ją do kieszeni w hajdawerach, i resztę pieniędzy wrzucił niedbale do chusteczki i wetknął je za pazuchę. Zrobiwszy to najspokojniej, wieko od skrzyni przymknął; odział się w nową opończę i wyszedłszy z alkierza, drzwi na kłódkę zamknął.
Z pokorną miną przeszedł obok przypatrujących mu się z pewnem politowaniem żołnierzy i dopiero znalazłszy się na ulicy, nasadził czapkę baranią na bakier, przybrał zawadyacką minę i począł nucić jakąś sprośną, pijacką piosnkę.
Zamieć na dobre już zaczynała szaleć; srożąc się zawzięcie, jakby pragnęła odrazu przyzwyczaić ludzi do nadchodzącej ostrej zimy. Na grobli spotkał Hnat kilkunastu parobków, którzy korzystając ze świątecznego dnia, zebrali się tłumnie na grobli i oczekując na jakąś »okazyą«, zabawiali się tymczasem płoszeniem, tłumnie na świeżo zamarzniętym stawie rozsiadających się kawek i gawronów. Czarne, żałobne ptactwo,