Strona:Rudyard Kipling - Puk z Pukowej Górki.djvu/58

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

rzekł, wsadzając nogę w strzemię, poczem dosiadłszy konia, jął łechtać go końcem buta w brzuch. „Jeszcześ się nie wyćwiczył... ale zdaje mi się, żeś sobie tu znalazł dobrego mistrza. Bądź zdrów! Zdołasz-li utrzymać ten dwór, to pożyjesz długo, a jeśli go stracisz, będziesz obwieszon!“
— I tak to, moje dzieci, acz byłem jeszcze młodzikiem bezwąsym, w niecałe dwa dni po bitwie pod Santlache pozostawiono mnie samego na czele trzydziestu chłopa, w nieznanym mi kraju, wśród ludzi mówiących obcą dla mnie mową, poruczając mi dozór nad zabraną im ziemią.
— Czy tą ziemią, która teraz do nas należy?
— Tak jest, w tych to było stronach. Przypatrzcie się, jako ciągnęły się one włości. Naprzód tedy od Górnego Brodu, inaczej Brodu Welanda, aż do Dolnego Brodu, koło Belle Allée, jakie pół mili ze wschodu na zachód. Zasię od Beacon’u do Brunaburgh, które jest poza nami, ciągnęły się przez dobrą milę z północy na południe. Wszędy po lasach grasowali rozbitkowie lub zbiegli z pola bitwy sascy łotrzykowie, normańscy łupieżcy, kłusownicy i rabusie. Istne gniazdo szerszeni!
— Po odjeździe De Aquili Hugon chciał mi dziękować, iżem ocalił im życie; żachnęła się na to pani Aelueva, twierdząc, jakobym to wszystko był zdziałał gwoli przywłaszczenia sobie ich dworu.
Zalim wiedział, iż mi go De Aquila podaruje?“ odrzekłem. „Gdybym mu napomknął, iż przez noc całą dźwigałem wasz powróz na szyi,