Strona:Rudyard Kipling - Puk z Pukowej Górki.djvu/35

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

to niechrzczeniec!“ „Czy on chrzczony czy niechrzczony, to inna sprawa!“ odparł mu na to nowicjusz, „w każdym razie korzystałeś z jego usługi, a za usługę zawdy należy się podzięka“. „Co?!“, huknął chłopek, doprowadzony już do pasji, bom-ci mu cięgiem obracał konia wkółko; „co mi tu będziesz bakę świecił, żółtodziobie zatracony! Wedle twego mędrkowania, tobym może samemu djaskowi winien był powiedzieć Bóg-zapłać, gdybym przypadkiem skorzystał z jego usług?“ „E, lepiejbyście się, ojczulku, nie bawili ze mną w tak subtelne roztrząsania“, żachnął się nowicjusz; „poprostu wróćcie się do brodu i powiedzcie kowalowi Bóg-zapłać, jeżeli nie chcecie, żeby was co gorszego spotkało!“
— Co było robić? Mój chłopek wrócił się jak niepyszny. Poprowadziłem mu konia, niedostrzeżony przez nikogo. Nowicjusz szedł koło nas, dźwigając na ramieniu wędkę, niby włócznię, i otrząsając rosę z trawy fałdzistą połą swej sukni. Gdy doszliśmy do brodu (była może godzina piąta i mgły poranne snuły się jeszcze w dąbrowie) chłopek zawziął się i nie chciał powiedzieć: „Bóg zapłać“, a na dobitkę zaczął grozić, iż doniesie opatowi, że nowicjusz przymusza go do oddawania czci bożkom pogańskim. Wówczas Hugon stracił już wszelką cierpliwość; wrzasnął: „Złaź mi zaraz!“ i schwyciwszy chłopka za tłustą łydkę, wyrzucił go z siodła na ziemię, poczem nie pozwalając nieborakowi powstać, ucapił go za kark i dopóty trząsł nim jak szczurem, póki ten nie