Strona:Rudyard Kipling - Puk z Pukowej Górki.djvu/303

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

w nocnych godzinach po lesie uwija się coś więcej oprócz ludzi, zwierząt, ryb i ptaków, nie wiem, czybym nazwał cię kłamcą. A teraz na ciebie kolej, Tomaszu. Co ty powiesz na to wszystko?
— Ja zrobię tak jak ty — i nic o tem nie powiem, ale za to opowiem ci jedną gadkę, a ty już sobie zrób z nią, co ci się będzie podobało.
— Baj baju, będziesz w raju — mruknął Hobden, ale skwapliwie zaczął nabijać fajkę.
— Mieszkańcy Żuław nazywają to „Rójką w Dymchurch“ — rzekł zwolna Tomasz; — czyście kiej o tem słyszeli?
— Moja kobieta opowiadała mi to kilkadziesiąt razy. Czasami, bywało, jużem pod koniec prawie zaczynał wierzyć.
To rzekłszy, Hobden przeżegnał się i zapalił tytoń w fajce u żółtego płomienia świecy. Tom rozsiadł się wśród węgla, oparłszy olbrzymi łokieć na równie olbrzymiem kolanie.
— Czy byliście paniczu, kiej na Żuławach? — spytał Dana.
— Raz tylko... i to nie dalej jak w Rye — odpowiedział Dan.
— E, toś był ino na samym ich skraju! Tam dalej jest się czemu przypatrować: dzwonnice stoją obok kościołów, baby znachorki nie siedzą w chałupach lecz przed progiem, morze se szumi ponad lądem, a dzikie kaczki gnieżdżą się po rowach. Całe Żuławy są pokratkowane rowami i śluzami, groblami i ściekami... Kiej nadchodzi przypływ, wszystko to zaczyna bełtać się i bulgo-