Strona:Rudyard Kipling - Puk z Pukowej Górki.djvu/281

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

dla ciebie! W ten sposób znajdą się one bliżej gościńca, ty zaś oszczędzisz sobie cały dzień drogi. Czemuż więc robisz tyle hałasu, mój chłopcze, zamiast podziękować za szczerą sąsiedzką przysługę?“
— „Szkoda, że odpłaciłem mu się za to tak marnie!“ odmruknął Sebastjan, przyglądając się swoim pięściom. „Ale co powiesz o mniejszych działach? Miałbym z nich wielki pożytek, ale cóż... o nich nie było ani słowa w królewskim rozkazie.“
— „To tylko uprzejmość, serdeczna uprzejmość!“ odrzekł imć pan Jan. „Nie ulega wątpliwości, iż powodowany przywiązaniem do króla i miłością ku tobie, mistrz Jan daje tobie w przydatku te dwie armatki bezpłatnie. To jasne jak to wschodzące słońce, mój młokosie!“
— „Prawda!“ rzecze na to Sebastjan. „Ach, mości panie Janie, panie Janie, czemuż to waszmość nie wybierzesz się nigdy na morze! Szkoda waszmości na lądzie!“ To mówiąc, spojrzał nań z serdeczną wdzięcznością.
— „Czynię, co mogę, na mem stanowisku!“ Tu imć pan Jan znowu pogładził brodę i przemówił do nas grzmiącym sędziowskim głosem: „Ale, za pozwoleniem, wy dwaj, moi chłopcy, hulacie sobie o północy (co mi się zgoła nie podoba!), rozbijacie się koło szynkowni i napastujecie mistrza Collinsa podczas jego...“ tu zamyślił się na chwilę „...podczas spełniania przezeń dobrych uczynków... pełnił je tak skrycie, iż nie wiedziała lewica, co