Przejdź do zawartości

Strona:Rudyard Kipling - Puk z Pukowej Górki.djvu/238

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

byli syci przez całą zimę, a jam był rad temu, bo uważałem ich niemal za swoje dzieci. Wszystkiego wojska na Wale mieliśmy ledwie dwa tysiące, to też pisałem wiele razy do Maximusa i prosiłem go... błagałem nawet... by przysłał mi choć jedną kohortę z moich dawnych wojsk północnobrytańskich. Ale on nie mógł się obejść bez nich. Były mu potrzebne do coraz to nowych zwycięstw w Galji.
— Potem nadeszły o nim wieści, że pokonał i zgładził cesarza Gracjana. Wówczas, sądząc, że już mu teraz nie potrzeba pomocy, napisałem doń znowu, domagając się przysłania ludzi. Odpisał mi w te słowa: „Z tego listu dowiesz się, że nakoniec załatwiłem porachunki z tym szczeniakiem Gracjanem. Nie zginąłby, gdyby się nie stropił i nie stracił głowy, co zawsze jest nieodpowiednią rzeczą dla cesarza. Donieś swemu ojcu, iż poprzestanę na kierowaniu dwoma mułami, gdyż o ile syn dawnego mego zwierzchnika nie uroi sobie, że powinien skruszyć mą potęgę, utwierdzę się na stanowisku cesarza Galji i Brytanji, a wtenczas wy, dzieci moje, dostaniecie tylu żołnierzy, ilu tylko wam będzie potrzeba. W chwili obecnej nie mogę wam przysłać ani jednego.“
— Kogo on miał na myśli, pisząc o synu swego zwierzchnika? — zapytał Dan.
— Myślał o Teodozjuszu, cesarzu rzymskim, synu owego Teodozjusza, pod którego rozkazami walczył niegdyś w czasie wojny z Piktami. Dwaj ci ludzie nigdy się nie lubili, a gdy Gracjan za-