Przejdź do zawartości

Strona:Rudyard Kipling - Puk z Pukowej Górki.djvu/232

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— „A teraz mi powiedzcie, ile macie katapult.“ I już się zabierał do przeglądania nowego rejestru, gdy Pertinax dłonią zasłonił mu rękopis.
— „Nie, Cezarze“, zawołał. „Nie kuś bogów za bardzo. Bierz ludzi albo maszyny... ale nie jedno i drugie... Inaczej i my wypowiemy ci służbę.“
— Maszyny? — zdziwiła się Una.
— Tak, maszyny oblężnicze... olbrzymie katapulty, czyli kusze, wysokie na stóp czterdzieści, sypiące całemi pękami ostrych kamieni albo kowanych grotów. Nic im się nie oprze. Maximus wkońcu zostawił nam te katapulty, ale zabrał nam bez pardonu iście cesarską część naszej załogi. Gdy zwijał spowrotem rejestry, przy nas pozostał jedynie szkielet naszego wojska!
— „Cześć, Cezarze! Pozdrawiają cię ludzie, idący na śmierć!“, zaśmiał się Pertinax; „jeżeli teraz jaki wróg oprze się o Wał... zwali go bez wysiłku.“
— „Dajcie mi trzy lata zwłoki, o których mówił Allo“, odpowiedział Maximus, „a będziecie tu mieli dwadzieścia tysięcy doborowych żołnierzy... wybór ich wam pozostawię. Ale teraz zaczyna się wielki hazard... gra przeciw bogom... Stawkami są Brytanja, Galja, a może i Rzym. Chcecie być moimi partnerami?“
— „Będziemy twoimi partnerami, Cezarze“ odpowiedziałem bez wahania, bo nigdy mi się nie zdarzyło spotkać równego jemu człowieka.