Przejdź do zawartości

Strona:Rudyard Kipling - Puk z Pukowej Górki.djvu/138

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

maniu Henryka dowodem mej zdrady. Atoli czcza gadanina, jaka mieści się w zeznaniach Gilbertowych, nie jest dzisiaj żadnym dowodem. My baronowie idziemy za Kościołem i jako Anzelm nie boimy się mówić, co nam się podoba. Powróćmyż tedy do naszych zajęć codziennych i nie mówmy Gilbertowi ani słowa.“
— „Więc mamy pozostać bezczynni?“, zapytał Hugon.
— „Musimy czekać“, odrzekł De Aquila. „Stary już jestem, atoli tak ciężkiej sprawy nie miałem jeszcze nigdy w życiu.“
— Myśmy myśleli to samo. Ostatecznie De Aquila miał słuszność zupełną.
— W czas jakiś potem, tego samego jeszcze roku, przyjechali na nasze wzgórze zbrojni wojownicy, niosąc proporzec królewski, za którym powiewały znaki Złotej Podkowy. Rzekł tedy De Aquila, poglądając przez okno naszej komnaty: „Cóżem wam opowiadał? Oto przybywa Fulko we własnej osobie, by obejrzeć nowe ziemie, które obiecał mu król w razie udowodnienia mi zdrady.“
— „Skąd wiesz o tem?“ zapytał Hugon.
— „Stąd, że sambym tak uczynił na miejscu Fulkona, tylko że przywiódłbym większy orszak zbrojny. Założę się o mego deresza przeciw waszym starym chodakom, że Fulko przywozi mi od króla wezwanie, bym opuścił Pevensey i ruszył na wojnę.“ Wciągnął oba policzki i jął bębnić palcami o brzeg lochu, na którego dnie głucho dudniła woda.