Strona:Rudyard Kipling - Puk z Pukowej Górki.djvu/114

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

„Polowanie na goryle“... jest to, proszę pana, ciąg dalszy „Wyspy koralowej“... a tam piszą, że goryle (takie duże małpy, jak panu pewnie wiadomo) zawsze gryzą żelazo...
— Wcale nie zawsze... Tylko dwa razy! — poprawiła go Una, która wraz z nim czytała w ogrodzie „Polowanie na goryle“.
— To prawda... w każdym razie, gdy szły na ludzi, zawsze tak samo bębniły na własnych piersiach, jak te djabły pana Ryszarda. Aha, i jeszcze budowały domy na drzewach!
— Co? — zawołał pan Ryszard, otwierając oczy szeroko. — Zaprawdę, tak! Nasze djabły budowały sobie na drzewach domy, do płaskich gniazd podobne, gdzie barłożyły się małe djablęta, wytrzeszczając na nas ślepia. Jam-ci ich wprawdzie nie widział, bo byłem złożon chorobą; ale opowiadał mi o tem Witta... I wy, o dziwo, wiecie również o tem? Dalibóg! Czyżby nasze djabły były jeno małpami, co budują sobie gniazda na drzewach? Zali już żadnych czarów niema na tej ziemi?
— Nie wiem — odparł Dan z zakłopotaniem. — Widziałem raz człowieka, który wyjmował króliki z pustego kapelusza. Mówił nam, byśmy się przyglądali uważnie, to zobaczymy, jak on to robi... Więc patrzyliśmy, patrzyliśmy...
— I nie widzieliśmy nic — z westchnieniem dokończyła Una. — O, co ja widzę! Tam stoi Puk!
Istotnie z pomiędzy dwóch pni jesionowych