Strona:Rudyard Kipling - O człowieku, który chciał być królem.djvu/89

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

opuściła głowę na ramię Holdena. — Naliczyłam czterdzieści gwiazd i zmęczyłam się już. Popatrz na dziecko miłości mego życia, ono także liczy gwiazdy.
Szeroko otwartemi i nieruchomemi oczyma dziecię patrzyło w ciemności nieba. Ameera położyła je Holdenowi na rękach: dziecko leżało cicho.
— Jak go nazwiemy? — spytała. — Patrz! Oczu od niego oderwać nie można. On ma zupełnie twoje oczy. Ale usta...
— Usta ma twoje, kochanie. Któż to może wiedzieć lepiej odemnie?
— Takie malutkie usteczka! Taka buzia malusieńka! A całe moje serce jest w tych usteczkach. Daj mi dziecko. Zadługo je trzymasz.
— Nie, niech sobie leży. Przecież nie płacze?
— A jak zacznie płakać, to mi oddasz, co? Prawdziwy mężczyzna. Kiedy ono płacze jest mi droższe, niż kiedy leży cicho. Ale, życie moje, jakież mu damy imię?
Malutkie ciałko leżało tuż przy sercu Holdena. Było bezmiernie bezsilne i ciche. Nieledwie bał się odetchnąć na nie, aby go nie rozbić.
Naraz zamknięta w klatce zielona papuga,