Strona:Rudyard Kipling - O człowieku, który chciał być królem.djvu/152

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Hira Singh? — odezwał się kapitan drużyny Laszkarów.
— Posłuchajcie tylko! — odpowiedział Hira Singh, wskazując skurczoną postać, płaczącą bez końca.
— On powiedział „Mój Boże!“ — odezwał się znów mały Mildred — Wyraźnie słyszałem.
Pułkownik, wraz z biesiadnikami, patrzył na nędzarza w milczeniu. Straszna to rzecz słuchać, jak mężczyzna płacze. Kobieta może łkać górnem podniebieniem, wargami, czy czem chce, ale mężczyzna nie może płakać inaczej jak tylko przeponą, a to rwie go na sztuki.
— Biedaczysko! — zauważył pułkownik, kaszląc gwałtownie. — Trzebaby go posłać do szpitala. Zmiętoszono go trochę.
Ale adjutant kochał swe karabiny. Były to jak gdyby jego wnuki, bo oczywiście na pierwszem miejscu stali żołnierze. To też mruknął buntowniczo:
— Rozumiem, że Afgan kradnie, bo takim go już Bóg stworzył. Ale nie mogę zrozumieć, dlaczego płacze. To tylko pogarsza sprawę.
Konjak musiał działać, bo Dirkowicz siedział rozparty w fotelu i, podniósłszy głowę, zapatrzył się w sufit. Na suficie tym nie było nic nadzwyczajnego, wyjąwszy cienia w kształcie wielkiej, czarnej trumny. Skutkiem jakichś wła-