Strona:Rudyard Kipling - O człowieku, który chciał być królem.djvu/104

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

tysięcy ludności rolniczej na jednej mili kwadratowej przeciążonej ziemi i członek Lower Tooting (instytucja londyńska) podróżujący po Indjach w cylindrze i żakiecie, mówił wiele o błogosławieństwach panowania angielskiego, twierdząc, że jedynem, co jeszcze pozostało do zrobienia, jest zaprowadzenie powszechnego prawa głosowania i nadanie ludności rozmaitych przywilejów. Jego cierpliwi i doświadczeni goście uśmiechali się i przyjmowali go serdecznie, a kiedy ten pan zaczął pięknie dobranemi słowy podziwiać kwiecie krwawo-czerwonego drzewa „dhak“, rozkwitłe przedwcześnie, jako zapowiedź tego, co miało przyjść, śmiali się więcej, niż kiedykolwiek.
I oto inspektor okręgowy z Kot-Kumharsenu, zatrzymawszy się w klubie na dzień, wesoło i lekkomyślnie opowiedział anegdotkę, której zakończenie podsłuchane przez Holdena, ścięło mu krew w żyłach.
— Zaczął się mieszać coraz bardziej. Nigdy w życiu jeszcze nie widziałem człowieka tak zdziwionego, jak on. Pomyślałem sobie, że on niewątpliwie wniesie w tej sprawie interpelację w parlamencie. Jego towarzysze podróży na statku — ci sami, z którymi jadł obiad, — dostali cholery i pomarli w przeciągu osiemnastu godzin. Niema się z czego śmiać, chłopcy! Ten młody człowiek jest z tego powodu wściekły; ale zdaje