Strona:Rudyard Kipling - Księga dżungli (1931).djvu/42

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

nika jest opróżnione. Shere Khan całkiem jawnie przechadzał się tam i napowrót wraz z orszakiem łaszących się doń wilków, wypasionych odpadkami jego żywności. Bagheera ułożyła się koło Mowgliego, który kolanami osłonił fajerkę. Gdy wszyscy już się zebrali, pierwszy głos zabrał Shere Khan — do czego nie dopuszczonoby za nic w świecie, póki Akela był jeszcze w pełni sił męskich.
— On nie ma prawa przemawiać — szepnęła Bagheera. — Powiedz mu to! Ten psubrat się zlęknie!
Mowgli zerwał się z miejsca.
— Obywatele Wolnego Plemienia! — zawołał. — Odkąd to Shere Khan został naczelnikiem Gromady? Kto pozwolił tygrysowi przewodzić nad nami?
— Ponieważ widziałem, że miejsce naczelnika jeszcze jest niezajęte, i ponieważ proszono mnie, bym przemawiał... — jął tłumaczyć się Shere Khan.
— Kto cię prosił? — huknął Mowgli. — Czyż wszyscy tu obecni są szakalami, by łasić się temu bydłobójcy? Jedynie Gromada ma prawo rozstrzygać sprawę naszego zwierzchnictwa!
Rozległy się wrzaski:
— Stul pysk, szczeniaczku ludzki!
— Pozwólcie mu mówić!
— On przestrzegał naszych praw!
Wkońcu zagłuszyła wrzawę starszyzna Gromady, wołając:
— Pozwólcie mówić Zdechłemu Wilkowi!