Strona:Rudyard Kipling - Kim T1.djvu/192

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

urodzonym w Indjach włóczęgą. Ale Pułkownik pamiętał rozmowę w wagonie i często w ciągu ostatnich miesięcy zamyślał się mimowolnie o dziwnym, milczącym i umiejącym panować nad sobą chłopcu. Jego ucieczka była oczywiście szczytem bezczelności, ale zdradzała równocześnie pewien nerw życiowy i zaufanie we własne siły.
Oczy Mahbuba błysnęły, gdy ściągnął cugle koniowi na środku małej zagłębionej kotliny, gdzie nikt nie mógł się zbliżyć do nich niepostrzeżenie.
— „Przyjaciel Gwiazd, który jest Przyjacielem Całego Świata...
— Co to ma znaczyć?
— To jest nazwisko, które nadawaliśmy mu wszyscy w Lahorze. — „Przyjaciel całego Świata bierze sobie urlop, aby pojechać w swoje własne strony. Wróci napowrót w oznaczonym dniu. Kufer i pościel każ wysłać naprzód, a jeśli w tem jest jakaś wina, spraw, niech Ręka Przyjaźni odwróci Bicz Kary.“ — Jest tu jeszcze coś więcej, ale...
— Głupstwo — czytaj dalej.
— „Niektóre rzeczy są tajemnicą dla tych, co przywykli jeść widelcami. Czasem lepiej jest jeść obiema rękoma. Wytłumacz w łagodnych słowach tym, którzy tego nie rozumieją, żeby powrót był pomyślny“. — Teraz proszę zauważyć, że sposób, w jaki to zostało napisane, jest, rzecz prosta, dziełem pisarza, widzi pan jednak, jak mądrze chłopak zdołał ująć treść listu, który zrozumieć może tylko ten, kto wie o co w niem chodzi!
— Czy to w ten sposób Ręka Przyjaźni usiłuje odwrócić Bicz Kary? — zapytał, śmiejąc się, Pułkownik.
— Widzi pan, jak mądry jest ten chłopak. Powiedziałem już, że zachciało mu się wrócić do włóczęgi, bo nie zna jeszcze pańskiej działalności...