Strona:Rudyard Kipling - Kaa na polowaniu.djvu/35

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

temi do szczerb w marmurze podskakiwał z radości i huczał jak puhacz, okazując w ten sposób urąganie i pogardę dla wrogów.
— Pomóż małemu człowiekowi wydostać się z klatki, ja nie mogę zrobić nic więcej — powiedziała Bagheera, oddychając ciężko. — Zabierajmy małego człowieka i w nogi, bo gotowe raz jeszcze rzucić się na nas.
— Nie ruszą się z miejsca, dopóki ja nie pozwolę. Stać w miejscu! Ssss!
Wąż syknął i znowu w całem mieście zapanowała cisza.
— Nie mogłem był przyjść wcześniej, bracie. Ale zdaje mi się, żem słyszał twoje wołanie... — mówił Kaa do Bagheery.
— Moje?... Być może, iż w bitwie wyrwał mi się krzyk jaki — odpowiedziała. — A ty Baloo, nie jesteś raniony?
— Nie ręczę, czy nie rozerwały mnie na sto małych niedźwiadków — rzekł Baloo, potrząsając poważnie każdą łapą z kolei. — Uou! jestem co się nazywa zbity. Jeżeli się nie mylę, tobie, mój Kaa, winniśmy z Bagheerą życie.
— Mniejsza o to. Gdzież jest mały człowiek?
— Tutaj na dole, nie mogę się wydostać! — krzyknął Mowgli z pod gruzów zawalonego sklepienia.
— Zabierzcie go stąd! Podskakuje bez ustanku, jak Mor, paw, jeszcze nam zmiażdży dzieci! — ozwały się okularniki.
— Ha, ha! — zaśmiał się Kaa — ta okruszyna człowiecza wszędzie, jak widzę, znajduje