Strona:Rudyard Kipling - Kaa na polowaniu.djvu/18

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Powodzenia w łowach! — krzyknął Baloo, sadowiąc się na tylnych łapach.
Jak wszystkie węże tego gatunku, Kaa był prawie głuchy i zrazu nie usłyszał wcale pozdrowienia. Poruszył się jednakże na wszelki wypadek ze spuszczoną na dół głową.
— Powodzenia nam wszystkim — odpowiedział wreszcie. — Ach, to ty, Baloo, cóż porabiasz w tych stronach?... Powodzenia, Bagheero... Któreś z nas niewątpliwie potrzebuje posiłku. Czy nie słyszeliście o jakiej chodzącej zwierzynie? O łani, naprzykład, lub młodym jelonku? Jestem pusty, jak wyschnięta studnia.
— Właśnie wybieramy się na polowanie — rzekł Baloo od niechcenia, wiedząc, że nie można mówić bez ogródek z Kaa, który zbyt jest wielkim, ażeby mógł się szybko decydować.
— Pozwólcież mi się przyłączyć do was — powiedział Kaa. — Jedno uderzenie łapy mniej lub więcej to dla ciebie drobnostka, Bagheero, i dla ciebie także, mój Baloo, gdy tymczasem ja muszę czatować całymi dniami na ścieżynie, albo wałęsać się przez pół nocy po drzewach, póki mi nie wpadnie wypadkiem jaka młoda małpa. Ach! niema już teraz drzew takich, jak za mojej młodości! Konary spróchniały, gałęzie porozsychały się.
— Trochę własny twój ciężar chyba winien temu — odrzekł Baloo.
— Wistocie, jestem dosyć długi... co się nazywa długi — mówił Kaa z odcieniem dumy. — Pomimo to jednak teraźniejsze drzewa nie są nic warte. Ostatni raz o mało co nie spadłem — na-