Strona:Rudyard Kipling - Kaa na polowaniu.djvu/12

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

w rozchwianej gęstwinie liści, podczas gdy Baloo budził całą puszczę głuchymi okrzykami, a Bagheera z wysuniętymi pazurami podskakiwała dookoła pnia w górę. Bandar-Log wył tryumfująco i na wyścigi pędził ku wierzchołkowi, gdzie Bagheera nie mogła go dosięgnąć, wykrzykując:
— Widziała nas! Bagheera nas widziała! Wszystkie ludy puszczy podziwiają naszą zręczność i przebiegłość!

Potem zaczęły uciekać; ale ucieczki małp poprzez ich dziedziny drzewne nikt nie potrafi opisać. Mają tam one swoje drogi proste i kręte ścieżyny, swoje wzniesienia i spadki, a wszystko to na wysokości pięćdziesięciu, sześćdziesięciu, lub więcej stóp nad ziemią, i szlakami tymi wędrować mogą nawet nocą w razie potrzeby. Dwie najsilniejsze małpy schwyciły Mowgli’ego pod ręce i unosiły się z nim po szczytach drzew w susach dziesięciołokciowych. Same podążałyby pewno dwa razy prędzej, ale przeszkadzał im ciężar dziecka. Pomimo niepokoju i zawrotu głowy, Mowgli zaczynał znajdować przyjemność w tym szalonym biegu, ale przerażał go odsłaniający się chwilami gdzieś głęboko pod nim widok ziemi, a straszliwe wstrząśnienia przy każdym skoku pozbawiały go przytomności. Eskorta[1] jego wdrapywała się, trzymając go, na sam czubek drzewa, dopóki najwyższe gałązki nie zaczynały trzeszczeć i uginać się pod jej ciężarem, a wtedy z krzykiem gardlanym rzucała się wprost przed siebie, zakreślała w po-

  1. Konwój, straż, orszak.