Strona:Rudyard Kipling - Druga księga dżungli (tłum. Birkenmajer).djvu/253

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

cała puszcza wie, że byłeś pastuchem domowego bydła... jednym z tych ludzkich bachorów, co bawią się w piasku, wzniecają kurz i robią ciągły harmider tam koło łanów zboża... Ty tu nam będziesz mydłkował, że urodziłeś się w puszczy!? Czyż prawdziwy my-y-śliwiec przemykałby się tak po kryjomu-u-u, jak wąż wśród pijawek, by dla głupich żartów... godnych szakala... ośmieszać mnie w oczach mej krowy? Chodź-no na ubitą ziemię, smy-y-ku jeden, a ja... ja ci pokażę!
Nie dokończył, bo już mu się pysk cały pokrył pianą. Mysa należał do najbardziej gniewliwych stworzeń w całej dżungli.
Mowgli utkwił w nim nieruchomo oczy, nic sobie nie robiąc z jego fumów i dąsów. Gdy zdołał już zapanować głosem ponad mlaskliwą chlapaniną błotnych rozbryzgów, zapytał:
— Czy w pobliżu tych trzęsawisk jest jakie ludzkie osiedle, mój Myso? Ta połać kniei jest mi nieznana.
— Idź-że sobie na północ! — ryknął byk rozjuszony, bo Mowgli kolnął go nożem dość dotkliwie. — Tylko chamy ostatnie, gołe pastuchy-obdartusy zdobyć się mogą na tak głupie żarty! Idź-że sobie do nich, do osady poniżej trzęsawisk, i opowiedz wszystkim, jakiś ty zmy-y-yślny!
— Ludzie nie lubią leśnych opowieści, a przy tym wydaje mi się, Myso, że jedna blizna więcej czy mniej nie zaszkodzi zbytnio twej grubaśnej skórze. Ale nie ma co, pójdę przyjrzeć się tej wiosce. Tak jest! Pójdę! A teraz, Myso, uspokój się! Wolnego! Nie w każdą noc spotka cię to szczęście, by sam władca kniei miał być twym poganiaczem!
Pobrnął grząskim szlakiem, wiodącym ku brzegowi trzęsawiska, wiedząc doskonale, że Mysa nie poważy się