Strona:Rudyard Kipling - Druga księga dżungli (tłum. Birkenmajer).djvu/139

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

w mieście Króla Dwudziestu Królów? Słuch mi stępiał i już od dawna nie słyszałem gongów wojennych.
— Nad naszymi głowami szumi knieja — odrzekł Mowgli. — Ze słoni znam tylko Hathiego i jego trzech synów. Co się tyczy koni, było ich trochę w wiosce, ale wszystkie powybijała Bagheera... A co to jest król?
— Mówiłem ci — szepnął Kaa do kobry — mówiłem ci już cztery miesiące temu, że twoje miasto z dawna przestało istnieć.
— O nie! Moje miasto... miasto leśne, którego bram strzegą baszty królewskie... to miasto zginąć nie może. Zbudowano je, jeszcze zanim ojciec mego ojca wylągł się z jaja, przeto trwać będzie i wtedy, gdy synowie mych synów zbieleją, jak ja. Tak! Miasto to wzniósł Salomdhi, syn Chandrabij‘i, wnuk Viyej‘i, a prawnuk Yegasuri‘ego, za dni Bappa Rawaia. Czyją jesteście trzodą?
— Zbiłem się doszczętnie z tropu — bąknął Mowgli, zwracając się do Kaa. — Nie rozumiem jego mowy.
— Ja również. On jest bardzo stary. Ojcze Okularników, tu wszędy wokoło jest jeno knieja, jako była od początku.
— A zatem — zapytał Biały Kobra — kimże jest ten oto, który siedzi bez trwogi przede mną, nie zna imienia króla, a przemawia przez usta ludzkie naszą mową? Któż jest ta istota, uzbrojona nożem, a przemawiająca wężowym językiem?
— Nazywają mnie Mowgli — brzmiała odpowiedź. — Pochodzę z dżungli. Wilki są moimi współplemieńcami, a obecny tu Kaa jest mi bratem. A kimże ty jesteś, Ojcze Okularników?
— Jestem strażnikiem skarbu królewskiego. Tę skałę ponademną zbudował radża Kurrun za lat owych, gdym jeszcze miał ciemną skórę... iż bym groził śmiercią każ-