Strona:Rudyard Kipling - Druga księga dżungli (tłum. Birkenmajer).djvu/116

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Niechże to będzie wół, czy cokolwiek innego, byle tak się podobało Obrońcy Uciśnionych. Jestem jego sługą... a nie sługą tej rzeczy, która przejeżdża przez most.
— Cokolwiek by to było, jest to dzieło białych ludzi — rzekł adiutant — a ja ze swej strony nie osiedliłbym się na ławicy, położonej od nich tak blisko.
— Ty nie znasz Anglików tak, jak ja — rzekł Mugger. — Gdy budowano most, był tu jeden biały człowiek, który wieczorami siadał do łodzi, szurał nogami po jej dnie i szeptał: „Czy on tutaj? Czy tam? Podajcie mi strzelbę!“ Jeszczem go nie widział, a już słyszałem każdy szmer... zarówno jego słowa, jak chrzęst i pobrzękiwanie jego strzelby... bądź w górze, bądź w dole rzeki. Ilekroć uprzątnąłem któregoś z jego robotników, oszczędzając mu w ten sposób wydatku na stos pogrzebowy, tylekroć jużem go widział zbiegającego do ghatu i zaklinającego się, że zapoluje na mnie i uwolni rzekę ode mnie... od Muggera z Mugger-Ghatu! Ode mnie!... Toż ja, moje dziatki, pływałem całymi godzinami pod dnem jego łodzi i słyszałem, jak strzelał do każdego pnia, jaki napotkał; gdy zaś wiedziałem, że się zmęczył, wynurzałem się nagłe przed nim z wody i w żywe oczy kłapałem szczękami. Gdy most ukończono, on odjechał. Wszyscy Anglicy polują w ten sposób... ale inaczej bywa, gdy ktoś na nich poluje.
— Któż to poluje na białych ludzi? — zapytał szakal, otwierając z podziwienia szeroko paszczę.
— Obecnie nikt, ale w swoim czasie ja na nich polowałem.
— Przypominam sobie coś niecoś z tych łowów. Byłem wówczas jeszcze młody — rzekł adiutant, kłapiąc dziobem znacząco.
— Ja zaś byłem już na dobre zadomowiony. Moja wioska, jak pomnę, odbudowywała się właśnie po raz trze-