Strona:Rudyard Kipling - Druga księga dżungli.djvu/85

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

„O nie, są między nimi różnice, sądząc sprawiedliwie, odrzekł Mugger łagodnie; niektórzy z nich są chudzi, jak deski, niektórzy tłuści, jak szak... pieski. Nigdy nie powiem o ludziach nic złego. Jest wiele gatunków ludzi, a moje długowieczne doświadczenie nauczyło mnie, że wszyscy, jeden w drugiego, są bardzo dobrzy. Mężczyźni, kobiety, dzieci — nic im nie mogę zarzucić. A i to zapamiętaj sobie, moje dziecię, że kto się ze światem zgadza, z tym i świat się godzi“.
„Pochlebstwo jest gorsze od próżnej puszki w żołądku. Ale to, cośmy tu usłyszeli, tchnie prawdziwą mądrością“, zauważył Adjutant, stawiając jedną nogę na ziemię.
„Ależ ta ich czarna niewdzięczność względem Najszlachetniejszego“, przedkładał Szakal skromnie.
„Nie, nie, żadna niewdzięczność!“ przerwał Mugger. „Nie myślą o innych — i tyle. Jednak zauważyłem, leżąc na swoim posterunku przy brodzie, że na schody nowego mostu straszliwie trudno wchodzić — tak sędziwym ludziom, jak i małym dziatkom. Starszych bierze się oczywiście mniej w rachubę, ale niepohamowanie gniewam się, tak, gniewam się, oburzam ze względu na te małe, pulchniutkie dziateczki. Mniemam jednak, że wkrótce, gdy most trochę spowszednieje, znowu brodzić będą po mieliźnie dzielne opalone nogi mego ludu. A wtedy i stary Mugger nabierze poważania“.
„Zdaje mi się, żem widział kwietne wianki, pływające na skraju grobli dziś w południe“, rzekł Adjutant. „Wianki są przecież w całych Indyach oznaką hołdu“.
„Złudzenie — złudzenie! Była to żona cukiernika, która z roku na rok coraz bardziej ślepnie i nie może już odróżnić mnie — Mugger’a z brodu — od zwykłej, pływającej wodą belki. Dostrzegłem jej błąd, gdy rzuciła wianek do wody, bom leżał tuż u stóp grobli i gdyby była jeszcze choćby najmniejszym krokiem w dół postąpiła, byłbym jej jasno wytłómaczył tę małą różnicę. Ale — ona miała dobre chęci, a dobre chęci, moje dziecię, starczą czasem za dobry czyn“.