Strona:Rudyard Kipling - Światło które zagasło.djvu/99

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wszelkie odmiany sztuki teraz, zawsze i na wieki wieków, amen! Kiedyś sztuka wyświadczyła mi dobrą przysługę a teraz staje mi na drodze... Powrócę do domu i zajmę się sztuką.
Gdy Dick był już w połowie drogi do pracowni, został rażony okropną myślą — podsunął mu ją widok jakiejś samotnej kobiety, której sylwetka rysowała się we mgle.
— Ona jest tu samiuteńka w Londynie, razem z jakąś rudowłosą impresjonistką, która pewno odznacza się strusią strawnością żołądka; większość ludzi rudowłosych tem się odznacza... Maisie to małe i żółciowe chuchro. One tam pewno odżywiają się tak, jak wszystkie kobiety samotne... obiad i kolacja o byle jakiej godzinie, a herbata przy każdym posiłku. Pamiętam, jak wyglądało to gromadne i bezładne życie, które zwykli wieść studenci w Paryżu. Ona każdej chwili może zapaść w chorobę, a ja nie będę mógł jej dopomóc. Fi — fi! to rzecz dziesięć razy gorsza, niż mieć żonę!
Torpenhow przybył o zmroku do pracowni i przyjrzał się Dickowi oczyma pełnemi onej surowej miłości, jaka wywiązuje się pomiędzy ludźmi, którzy wspólnie pchali taczkę żywota i sprzęgli się nawyknieniem, zażyłością i wzajemnem wtajemniczeniem w trudy swego zawodu, Jest to zacna miłość, więc mimo że dopuszcza — a nawet podnieca — zwady, przymówki i najbardziej opryskliwą szczerość, to jednak nie wygasa, ale owszem rośnie ustawicznie i zdoła przetrwać próbę wszelkiej rozłąki czy złego postępowania.
Dick, oddawszy w ręce Torpenhowa napełnioną fajkę, popadł w milczące zadumanie. Myślał o Maisie i o jej przypuszczalnych potrzebach. Było dlań rzeczą zgoła nową myśleć o kimkolwiek poza Torpenhowem, który