Strona:Rudyard Kipling - Światło które zagasło.djvu/145

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

przypuszczenie, czem jesteś dla mnie? Wszystko na świecie sprzysięgło się, by ciebie przeziębić, przejechać, suchej nitki nie zostawić na ciebie, obedrzeć cię z pieniędzy, lub pozwolić ci umrzeć z przepracowania i niedojadania... a ja nawet nie mam prawa zatroszczyć się o ciebie! Ba! nie wiem nawet, czy jesteś na tyle rozsądna, ażeby ubierać się ciepło, gdy mróz panuje na dworze.
— Dicku, jesteś wprost niemożliwy w rozmowie... doprawdy! Jakże to, sądzisz, dawałam sobie radę, gdy ciebie tu nie było?
— Nie było mnie tutaj i nie wiedziałem. Ale teraz, gdym powrócił do kraju, oddałbym wszystko, co posiadam, byłem miał prawo nie wypuszczać cię z domu, gdy pada deszcz na ulicy.
— Czy oddałbyś nawet swoją sławę?
Tym razem Dick musiał stoczyć nie małą walkę z samym sobą, żeby powstrzymać się od złorzeczeń.
— Miała rację p. Jennett, gdy mawiała, że z tobą, Maisie, trzeba mieć świętą cierpliwość! Nazbyt długo zamykałaś się w obrębie szkół i zdaje ci się, że na ciebie wszyscy patrzą. W całym świecie znajdzie się conajwyżej tysiąc dwustu takich ludzi, co znają się na obrazach. Inni tylko udają, albo wcale się o nie nie troszczą. Przypomnij sobie, że widziałem tysiąc dwustu ludzi nieżywych, leżących jako bedłki. To, co stanowi nasz rozgłos, jest jedynie głosem maluczkiej garstki, znikomego ułamka ludzkości. Prawdziwy świat nie dba o partacką... nie dba o nic. Mówiąc między nami, każdy w świecie mężczyzna pewnoby się pokłócił ze swoją Maisie.
— Biedna Maisie!
— Biedny Dick!.. powiedziałbym raczej. Czy sądzisz, że gdy on walczy oto, co umiłował nad życie, chce mu