Strona:Rozmaitości i powiastki Jana Lama.pdf/129

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

sząc o powstrzymanie kroków nieprzyjacielskich. Były to już ostatnie rokowania przed rozpoczęciem rozprawy na serjo.

VI.


Przez noc upieczono w mieście cztery duże chleby z najprzedniejszej maki pszennej. Do tych dodano dziesięć głów cukru „indyjskiego“ i beczułkę miodu. Z tym więc upominkiem — za naszych czasów zaledwie wystarczającym na uspokojenie gniewu komisarza od akcyzy, ale też mającym raczej tylko służyć za dowód grzeczności, niż przekupić paszę, sześciu posłów wybranych z pomiędzy stanów miasta (rady, ławników i czterdziestu mężów) udało się do obozu, tureckiego. Według Kochowskiego należał do tego poselstwa także ów Fryderyk Megelin, kawaler maltański. Zastali Kapłana-paszę siedzącego na dywanie, otoczonego sztabem wojskowym i pisarzami. Podziękował im za gościnne dary, ale dodał: „Nie przyszedłem tutaj tak głodny, bym łaknął chleba. Wychowany w obozie, łakotek i słodyczy nie jadam. Ale mam żołądek strusi, i karmię go żelazem. Dlatego też, skoro dla nasycenia mojego apetytu nie przynieśliście mi kluczów miasta, oddalcie się natychmiast, a ja wkrótce dobywszy waszego Lwowa, oddam go na łup moim janczarom.“
Na takie dictum acerbum, w którem nie trudno dopatrzeć zacięcia bismarkowskiego i które godnem było nazwiska paszy (kapłan znaczy po turecku tygrys) posłowie znikli z przed jego oblicza, i udali się do jakiegoś podrzędnego dygnitarza, przedkładając mu, że bez złamania wiary królowi, miasta poddać nie mogą, że proszą o rozejm aż do przybycia komisarzy królewskich, i o przyjęcie upominków, z chętnego serca ofiarowanych.