Strona:Rozbitki (Józef Bliziński) 057.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
SCENA III.
Kotwicz (p.c.) Dzieńdzierzyński, Pola.

Kotwicz. Wlazłem w kabałę, djabli wiedzą po co... potrzeba mi to było?... ale któż mógł przewidzieć, że będzie taki twardy. Może Dzieńdzierzyński na to poradzi, jak mu córka zacznie robić sceny... najpewniej na niego rachuję.
Dzieńdzierzyński (wchodząc, zdejmuje z Poli okrycie; wesoło) Niechże pani hrabina pozwoli usłużyć sobie.
Pola (podobnież) Niechże papka ze mnie nie żartuje.
Dzieńdzierzyński. No, to pani szambelanowa.
Pola. I do tego tytułu nie mam prawa.
Dzieńdzierzyński. To trudno, ja cię muszę koniecznie tytułować... będziesz wkrótce Czarnoskalską, tak jakbyś już nią była, a przecie Czarnoskalscy... (spostrzega Kotwicza) a! pan hrabia... witamy... powiedz mi, cóż tu słychać?
Kotwicz. Nie widziałem się z nikim.
Dzieńdzierzyński. Comment?
Kotwicz. Przyjeżdżam prosto z Zagrajewic.
Dzieńdzierzyński (krzywiąc się) Z Zagrajewic? cóż wy tam macie jeszcze z Zagrajewicami? spodziewałem się, że już skończone ztym Straszem... zanadto się zblamował... il s'est trop blamangé.
Kotwicz. Są jeszcze pewne stosunki.
Dzieńdzierzyński. Jakie? pieniężne? (do Poli, która poprawia włosy w zwierciadle) Idźże do szambelanównej, proszę cię... ona może słaba (Pola wychodzi; do Kotwicza) pieniężnych stosunków żadnych z nim już nie mają, ponabywałem wszystkie te sumy pod cudzem nazwiskiem (z dumą) wykupiłem Czarnoskałę dla mojego zięcia... tylko cicho! sza! niech nikt o tem nie wie, przyjdzie czas. Tymczasem co innego hrabiemu powiem: musiałem mu pozwolić na jeden wybryk, bo to ci wielcy panowie mają zawsze swoje chimery. Wystaw sobie hrabia, mojemu zięciowi zachciało się bawić w kupca.
Kotwicz. Ale fe!
Dzieńdzierzyński. Zupełnie jak nieboszczykowi memu dziadkowi. Co ja z nim przeszedłem to na wołowej skórze by nie spisał, ale nareszcie ułożyło się jakoś. Zakładamy dom komisowy rolników z trzech powiatów... będzie wilk syty i owca cała; chociaż się będzie handlować tem i owem, to jakoś zachowa się decorum. To teraz w modzie... najpierwsze nazwiska dają na takie rzeczy firmę, co innego zwyczajny sklep. Uważa hrabia, jak to będzie dobrze brzmieć: Czarnoskalski, Dzieńdzierzyński i spółka... spółka, to się znaczy akcjonarjusze... obywatelstwo trzech powiatów... będzie solidarność... Tylko ja miałem ochotę żeby było: hrabia Czarnoskalski, ale się uparł i nie chciał. Powiedz mi hrabia, dla czego oni się nie tytułują tak samo, jak wy?
Kotwicz. Dla tego, że nie mają tego prawa co ja
Dzieńdzierzyński. Ale to być nie może, c'est impossible! po jakiemuż to... ja muszę tego koniecznie dojść: nie ma najmniejszego sensu, żeby ludzie już nie mówię jednego