Strona:Rozbitki (Józef Bliziński) 054.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
AKT IV.
Dekoracja aktu drugiego.


SCENA I.
Szambelanic (w zszarzanym szlafroku, chodzi mierzonemi krokami).
Szambelanicowa (siedzi na kanapie, dłoń na czole obowiązanem chustką; przy końcu sceny) Łechcińska.

Szambelanicowa (po chwili milczenia) A jużeś też sobie postąpił bez żadnej rozwagi... jestem bardzo ciekawa, co teraz będzie!
Szambelanic. Ale nie żałuj, proszę cię. Lepiej że to się stało teraz, aniżeli gdyby później, już po czasie, były z tego... jakie..
Szambelanicowa. Zapomniałeś o naszej sytuacji.
Szambelanic. Nie miałem czasu zastanawiać się, zanadto byłem oburzony. Przyjeżdżać na swój własny ślub pijanym jak bydlę! prosto z knajpy, gdzie afiszował się z jakiemiś flondrami... cóż to znowu! takie lekceważenie naszego domu!
Szambelanicowa. Można było zwrócić na to uwagę w inny jakiś, delikatniejszy sposób.. byłby się zreflektował.
Szambelanic. Nie mogłem, powiadam ci! Wszystko ma swoje granice... co on sobie rozumiał błazen jakiś! za honor którego dostępował łącząc się z naszą córką?
Szambelanicowa. Co do tego, masz rację. Ale zapytam się, czy pora bawić się w zbyteczną drażliwość, gdy nam grozi ruina i gdy może przyjść chwila, że staniemy się celem ludzkich urągań.
Szambelanic. Celem urągań! my, Czarnoskalscy!
Szambelanicowa. Jesteśmy sami, nikt nas nie słyszy, więc nie potrzebujemy fanfaronować. Jakież masz przed sobą widoki?
Szambelanic. No, najprzód, Maurycy się żeni.
Szambelanicowa. Przyznam ci się, że bardzo mało spodziewam się z tego korzyści... zupełnie co innego, gdyby Gabrjela poszła za Strasza: nie potrzebowalibyśmy się ztąd ruszać, bylibyśmy u siebie, bo chociaż ponabywał twoje długi, pozostawiłby je na Czarnoskale, nie tradowałby przecie rodziców żony.
Szambelanic. To wszystko prawda, ale są pewne względy, których bezkarnie naruszać nie wolno (p. c) Dla tego bardzo mi się to nie podobało, że Kotwicz pozostał z nim w Warszawie... zwłaszcza jeżeli to zrobił za waszym wpływem, co mogę przypuszczać.
Szambelanicowa. Może nam być przydatnym, nawet rachuję na to, i powiem otwarcie, że jeżeli na twoje żądanie odesłałam Straszowi wszystko co ofiarował Gabrjeli jako prezenta przedślubne, to tylko w tej nadziei, że to z trjumfem powróci do nas.
Szambelanic. Nie przyjmę, chyba się ukorzy i jawnem przeproszeniem da mi zadosyć uczynienie. Potrzebuję rękojmi jego dobrej wiary.
Szambelanicowa. A ja nie uspokoję się, póki się ten stosunek nie naprawi (bolejąca) nie wyobrazisz sobie, co się ze mną dzieje od czasu tego twojego skandalu... coraz ze mną gorzej... nerwy mam tak rozstrojone, że co chwila drżę i czegoś się obawiam, jak gdyby coś okropnego wisiało nad nami... Zda-