Strona:Rozbitki (Józef Bliziński) 053.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

n. s.) Ostatni raz to robię, ale po ślubie...
Kotwicz (zaglądając przez ramię) Tysiąc rubli... cóż to znaczy...
Strasz. Więcej ani grosza... (daje mu weksel) Masz, i nie nudźcie mnie. (Kotwicz się ociąga) a przedewszystkiem pozwólcie mi się przedrzemnąć choć chwilę, bo będzie skandal, jak chrapnę przy ołtarzu. (rzuca się na kanapę).
Kotwicz. Ale nie zaspijże, bo to już nie długo (wychodzi na prawo).

SCENA XIV.
Strasz, Michałek (później) Zuzia.

Strasz (rozwiązując krawat, do Michałka, który wszedł przed chwilą) Miszel!
Michałek. Słucham jaśnie pana.
Strasz. Daj mi wody. Co tam robią?
Michałek. Gdzie?
Strasz (wskazując na lewo) Tam! panie...
Michałek (podając wodę) Ubierają się... nie wpuszczają nikogo.
Strasz. To dobrze, zamknijże drzwi na klucz (Michałek odniosłszy szklankę zamyka drzwi) tamte do panów także. (Michałek zamyka na prawo) gdyby mieli do siebie interes, to są drugie wyjścia na korytarz (p. c.) i sam się wynoś, bo ja się muszę przespać. Ale pilnuj mi przy drzwiach i zawracaj każdego, coby chciał wejść.
Michałek (całując go w rękę) Miałem jeszcze mały interes do jaśnie pana.
Strasz. Teraz! czyś zgłupiał... później.
Michałek. Kiedy później pan będzie czem innem zajęty, a tymczasem Zuzia spokojności mi nie daje.
Strasz. A! Zuzia? cóż Zuzia?
Michałek. Zobaczyła w magazynie jakiś kaftanik i zachciało jej się go koniecznie na dzisiejszy fest... chce się w nim pokazać przy gościach.
Strasz. Więc co?
Michałek. Chciałem prosić jaśnie pana o kilka rubli.
Strasz. Co parę dni jej coś sprawiasz, nie przyzwyczajaj ją do tego, bo sobie potem nie dasz rady.
Michałek. To jaśnie pan ją tak popsuł... teraz dufa w jaśnie pana, i jak się czego naprze, tak nie ma gadania.
Strasz. No, no, mniejsza o to.. masz! a kupże jej coś ładnego.
Michałek (n. s.) Będzie widziała! (głośno) Nie trzeba jaśnie panu nic więcej?
Strasz. Nie trzeba (p. c. na pół drzemiąc) jak będą gotowi, to przyjdź tu... (Michałek wychodzi głębią; sam) na wszystkie strony się opłacać... ale przynajmniej człowiek pan! robi co mu się podoba... ah! te pieniądze... bez nich, co jabym znaczył (pukanie na prawo) Jest! nie pozwolą mi zasnąć.
Zuzia (za sceną) Któż znowu te drzwi zamknął.
Strasz Zuzia, daję słowo! (biegnie, i otwiera, Zuzia wchodzi).
Michałek (wraca głębią) A ty tu po co? nie mogłaś przyjść przez korytarz? jaśnie pan chce się przespać.
Zuzia. Nie wiedziałam.
Michałek. Chodź (wyprowadza ją zamyka drzwi za sobą).
Strasz. Bodajeś djabła zjadł... (kładzie się na kanapie. Zasłona spada).