Strona:Rozbitki (Józef Bliziński) 044.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pierwszej klasy, codzień loża, kareta, strzelec na usługi.
Pola (protestując) Moja droga..
Gabrjela. Chcesz powiedzieć: prześliczne rzeczy, ale niestety dają narzeczonemu pewne prawa... może być zbyt natrętnym... Otóż i pod tym względem nie mam nic go[1] życzenia. Zgaduje moje myśli, ledwo objawię życzenie już je spełnia, otworzył nam kredyt w sklepach, nie targuje się gdy chodzi o zrobienie mi przyjemności... i obok tego nie prześladuje mnie sobą. Czyż można więcej żądać? widuję go raz na dzień... i to prawie nigdy sam na sam... (śmiejąc się z przymusem) Oboje tego unikamy... jakbyśmy się umówili.
Pola Gabrjelo, co ty mówisz?
Gabrjela. Nie taiłam się nigdy przed tobą z mojemi przekonaniami, więc i dziś mogę być otwartą. Trzeba mieć odwagę do ich obrony. Nie ma nikogo tak naiwnego coby uwierzył, że idę za mąż z przywiązania, ale ręczę ci, że większość mi zazdrości... (wzdryga się nagle).
Pola. Co ci to?
Gabrjela. Dreszcz jakiś (śmiejąc się, j. w.) Śmierć mi zajrzała w oczy... to ten sen dzisiejszy.
Pola. Jaki sen?
Gabrjela. Wystaw sobie, co mi się śniło: W ślubnej sukni stałam nad otwartą trumną. Mój narzeczony także ubrany jak do ślubu trzymał moją rękę w zimnej jak lód dłoni i szepcząc jakieś niezrozumiałe zaklęcia usiłował nakłonić, abym zajęła to niewygodne łoże. Spojrzenia jego wywierały na mnie jakiś wpływ magnetyczny, któremu musiałam być posłuszną... szłam niby lunatyczka i już miałam uledz nieznanej sile, gdy na szczęście obudziłam się. Czy może być głupszy sen?
Pola (przerażona) Dla Boga! jabym to uważała za wyraźną przestrogę.
Gabrjela (p. c.) Zadaleko zaszło. Moja droga, kto walczy, ten może uledz i nic dziwnego jeżeli wyobraźnia nasuwa mu niepokojące obrazy. Ale też może i zwyciężyć. Moje życie od samego początku było walką, więc przywykłam do jej niepokojów, i nie robią na mnie takiego wrażenia. Mam siły do zniesienia wiele.
Pola. Czy ty ich nie przeceniasz?
Gabrjela. Nie wiem, być może... ale tego bądź pewną, że przed nikim uskarżać się nie będę. Mogę cierpieć, ale nikt tego po mnie nie pozna... Czegobym nigdy nie zniosła, to litości... zasługiwać na politowanie ludzi, byłoby dla mnie czemś okropnem. Zresztą... zobaczemy. Wiesz dla czego i dla kogo to robię.
Pola (p. c. z wylaniem) Życzę ci, już jeżeli nie mogę powiedzieć szczęścia, to sił do wytrwania... (całuje ją) do widzenia.
Gabrjela (z wybuchem czułości, ściskając ją) Jak jestem szczęśliwą, że przyjechałaś... nie będę przynajmniej samą... moja Polu! (wybucha na chwilę spazmatycznym płaczem) Ah! ten sen.
Pola. Moja droga!.. (trzymają się w objęciach; p. c. patrząc jej w oczy badawczo) Pan Władysław będzie na ślubie?
Gabrjela (krótko) Nie wiem (p. c.) powinien... spodziewamy go się... gdyby nie był, pokazałby brak serca. (p. c.) A! kto wie? ludzie są egoiści.

  1. Przypis własny Wikiźródeł błąd w druku — do