Strona:Rozbitki (Józef Bliziński) 038.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

marka, jeszcze prawie nie znana w Warszawie.
Łechcińska (ironicznie) Hrabia jest w swoim żywiole.
Zuzia (do Kotwicza) A nas pan nie poczęstuje cukierkami?
Kotwicz. O! jeszcze ja cię będę pasł słodyczami.. nie masz na to swojego adonisa?
Zuzia, Co to jest adonis?
Kotwicz. No, kochanek.
Zuzia (figlarnie) A któż to taki ma być?
Kotwicz. Twój Michał.
Zuzia. Piu! co mi za!... trafił pan jak kulą w płot.
Kotwicz Idziesz przecie za niego.
Zuzia. Tak sobie na męża to ulizie, ale na kochanka.. Boże!
Kotwicz. Ale fe! Zuzia zaczyna być dowcipną.
Zuzia. Kazali to i idę, zawsze lepiej niż tak zostać... za jakim takim chłopem, to tak samo jak za płotem... bezpiecznej.
Łechcińska (n. s) Jak matkę kocham zkąd ona ma taki rozum.
Kotwicz. Niby, że jest parawan... brawo, Zuzieczko, brawo!... ale widać, że ci się gust zmienił w Warszawie, bo dawniej Miszel podobał ci się.
Łechcińska (zniecierpliwiona) Nie psuj jej też hrabia w głowie, do czego to podobne... (do Zuzi) Idźno do magazynu i dowiedz się, czy zarzutka już gotowa. (Zuzia idzie) tylko czy ty trafisz?
Zuzia. O la Boga! (wybiega głębią.)
Kotwicz (patrząc za nią) Jak się to wytresowało w krótkim czasie, to nie do uwierzenia.. (p c.) uważała pani Łechcińska, z jakim to ona akcentem powiedziała, że kazali jej.
Łechcińska. No to cóż?
Kotwicz. Oczywiścia stosowała to do Strasza... fines dziewczyna.
Łechcińska. Nie wmawiajcie też w nią nie stworzonych rzeczy, bo jej się do reszty w głowie przewróci. Wielkie historje, że pan młody wyposaża pokojówkę żony i wydaje ją za swojego fagasa.
Kotwicz. Którego umyślnie dla tego odmówił Dzieńdzierzyńskiemu.
Łechcińska. A choćby i tak było, myśli hrabia że się tego zlękniemy? oj, oj! dla nas to jeszcze lepiej. Nie ma jak tacy na mężów.. będzie pantofel.
Kotwicz. Ale fe!
Łechcińska. Jak matkę kocham, święta prawda. Jak tylko ma co na sumieniu, to prochy zmiata przed żoną i daje jej wolność robienia co się podoba.
Kotwicz. Więc jakże pani Łechcińska wróży temu małżeństwu?
Łechcińska. Zuzi z Michałkiem?
Kotwicz. E, to już ma swoje przeznaczenie. Mówię o naszej młodej parze... co też to z tego wyniknie?
Łechcińska. Co ma wyniknąć... to co we wszystkich małżeństwach.
Kotwicz. Piekło.
Łechcińska. Tego piekła nikt się nie boi i każdy do niego lezie.
Kotwicz. Szczególniej kobiety.
Łechcińska. Cóż mają robić? my, bo jesteśmy prawdziwe ofiary... każda czeka czyjego zmiłowania, to już świat taki. Mężczyzna stary kawaler, to sobie pan, słowo daję... każdy o nim powiada: nie ożenił się, bo mu się tak spodobało... a o starej pannie jak? siedzi, bo jej nikt nie chciał. I co się tu dzi-