Strona:Rozbitki (Józef Bliziński) 023.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Służący. Powiem, co mi to szkodzi.. i tak nie uwierzą... (odchodzi z torbą i zającem).
Dzieńdzierzyński. Co?
Gabrjela. Pan sam tylko przybyłeś?... gdzież reszta towarzystwa...
Dzieńdzierzyński. Przyjechaliśmy wszyscy, ale szambelan i obadwa młodzi poszli do siebie... (n. s.) głupiec.
Gabrjela (siadając na kanapie) A z obcych jest kto? (robiąc mu miejsce koło siebie) Siadaj pan.
Dzieńdzierzyński Dziękuję uprzejmie. (siadając) Nie ma, broń Boże... jesteśmy w swojem kółku.
Gabrjela. Czyż nie było nikogo więcej na polowaniu?
Dzieńdzierzyński. Ale i owszem! nie brakowało nieproszonych gości... spotykaliśmy pełno jakiejś hołoty, figur zakazanych ..
Gabrjela. Ale z sąsiadów był kto?
Dzieńdzierzyński. Nikt, prócz Strasza z Zagrajewic.
Gabrjela. A! pan Strasz... czemużeście go panowie z sobą nie przywieźli?
Dzieńdzierzyński (niechętnie) Do czegożby to było podobne.
Gabrjela. Wiadomo, że pan jesteś zwolennikiem form, ale cóżby to szkodziło!... powiedzże mi pan co o nim... Cóż to za osobistość?
Dzieńdzierzyński (j. w. wstając) Ale proszę pani, czy ja go znam! nie wiem co za jeden.
Gabrjela. Jakżeż go pan z góry traktujesz!.. Mówmy tak otwarcie, czy to grzecznie, żeście odjechali zostawiając tego pana... może go nawet nikt nie prosił.
Dzieńdzierzyńki. Nie wiem.
Gabrjela. Jego rzeczą było przyjąć zaproszenie albo wymówić się, ale od panów należał się ten krok uprzejmości.
Dzieńdzierzyński. Ale kiedy to jest człowiek nie z naszej sfery, je vous assure.
Gabrjela (śmiejąc się). Już takiego ultraarystokraty jak pan jesteś, to nie znam.
Dzieńdzierzyński (zadowolony). Comment? pani uważasz, że ja jestem arystokratą.
Gabrjela (wstając) Ale jakim!
Pola (która przeglądała pisma, a potem przechadzała się zniecierpliwiona tokiem rozmowy) Papka bo gotów jest bronić nawet tego w co nie wierzy, i na odwrót... wbrew własnemu przekonaniu, byle tylko mieć materję do sprzeczania się z tobą.
Dzieńdzierzyński (protestując). Ale za pozwoleniem.
Pola. Szczególne ma w tem upodobanie.
Gabrjela. O, ja wiem, że pan jesteś duchem sprzeciwieństwa... (n. s.) Muszę się dowiedzieć, co się dzieje z Łechcińską... (głośno) Moja Polu, przepraszam cię, że odejdę na chwilkę, ale muszę zobaczyć, czy mama się nie obudziła... natychmiast wrócę.
Pola. O proszę cię... nie rób z nami żadnej ceremonji.
Gabrjela (na odejściu do Dzieńdzierzyńskiego) Gniewam się na pana. (odchodzi na lewo).

SCENA III.
Dzieńdzierzyński, Pola.

Dzieńdzierzyński. Comment? sur moi? savez vous quoi, c'est bon.
Pola (p. c.) Cóż papka ma znowu przeciwko temu Straszowi?