Strona:Rozbitki (Józef Bliziński) 016.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

łem się panu otwarcie, że lubię kobiety, i bardzo lubię, to jest moja słaba strona... a że wyszedłem z pod kurateli, zdaje mi się, że nie mam potrzeby kryć się z tem mojem upodobaniem i wolno mi je objawić. Gdybym przebrał miarkę i obraził przyzwoitość publiczną, jest na to władza policyjna, któraby mnie wsadziła do ciupy, albo kazała zapłacić karę.. ale żeby mi jakiś tam arystokrata prowincjonalny ubliżał prawieniem morałów...
Kotwicz. Zupełnie pana nie rozumiem; o cóż chodzi?
Strasz. Pomijam niegrzeczne obejście się tych panów, chociaż zdaje mi się, że kiedy kto mówi do mnie, przyzwoitość nakazuje odpowiedzieć — ale co znaczyło to: „mała rzecz, a wstyd“ które jeden z nich powiedział odchodząc?
Kotwicz. Nie słyszałem.
Strasz. To było wymówione z akcentem, panie, i musiało mnie obrazić... Wdzięczny panu jestem za zaproszenie, ale korzystać z niego nie myślę. Ja nie jestem pierwszy lepszy, panie, żebym mógł słuchać impertynencyj i znosić fumy jakichś tam półpanków,
Kotwicz (n. s.) O, jakiś drażliwy. (głośno) Ale panie, panie, jaki pan jesteś niedomyślny... a warszawiak!... Gdzież tu chęć obrażenia; to była prosta zazdrość, a w takich razach trzeba być wyrozumiałym.
Strasz. Jakto, zazdrość...
Kotwicz. Czyż potrzebuję panu tłómaczyć?... Wkraczałeś pan na cudze terytorjum, przywłaszczałeś sobie prerogatywy osób trzecich...
Strasz. Aha! teraz rozumiem... więc ta dziewczyna?... (zapytuje wzrokiem).
Kotwicz (odpowiada podobnież) Emhę!
Strasz. Kiedy tak, to co innego... (p. c.) Ale zawsze kwituję z tych stosunków... jest coś co mi się nie podoba... po co mi się cisnąć do wysokich progów... najlepiej niech swój z swoim przestaje... ot, jak my naprzykład... z panem ja jestem swobodnym, jakbyśmy się znali Bóg wie odkąd... Ale! powiedz mi pan, jakiż pan masz tytuł zapraszać mnie do tych państwa?
Kotwicz. Bardzo prosty... jako ich krewny.
Strasz. Nie może być! pan jesteś ich krewnym? nie wiedziałem.
Kotwicz (z pańska). Miałem zaszczyt rekomendować się przy poznaniu .. Kotwicz-Dahlberg Czarnoskalski.
Strasz. Także Czarnoskalski? nie uważałem, daję słowo. . Kotwicz-Dahlberg, Dahlberg... a, a, a... to pan, co to go nazywają hrabią... teraz wiem... (n. s.) Hrabia von Habenichts.
Kotwicz (urażony). Skoro nazywają, zdaje mi się że jest do tego prawo... jestem z starszej linji.
Strasz (n. s ) Jakto szydło wyłazi z pustego worka. (głośno) A, to mocno przepraszam .. ja bo myślałem, że to tak sobie na żarty. Mnie, w kawiarni u Andzi na Trębackiej nie nazywano inaczej tylko hrabią... prawda, że właśnie wtenczas spadła na mnie ta sukcesja.
Kotwicz. Ph!... w knajpie uchodzą takie koncepta.
Strasz (dotknięty). Ale za to nie