Strona:Rozbitki (Józef Bliziński) 013.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

bo wpływają na nią... już nie mówię kto inny, ale własny ojciec zachwycony widokiem koligacji z nami.
Władysław. A ty?
Maurycy (po chwili) Czyż tu o mnie chodzi?
Władysław. Ale powiedz że mi tak otwarcie... jesteś gotów do tej ofiary?
Maurycy. Ofiary! wiem, że nie jeden tak to nazwie.
Władysław. Więc tak nie jest? (Maurycy milczy) masz dobrą i nieprzymuszoną wolę? nie zrażają cię te malutkie względy i względziki, na które nasz światek tak lubi kręcić nosem?
Maurycy (z zapałem) To jest anioł!
Władysław (zdziwiony) Ba! także mi gadaj!.. (po chwili) Jak się to można omylić! ja byłem pewny, że ty się przymuszasz dogadzając woli rodziców... co większa (ciszej) byłbym przysiągł, że ta mała Zuzia na prawdę cię przywiązała do siebie.
Maurycy (rozdrażniony) Czy i ty zaczynasz się już bawić w babskie plotki?
Władysław. Jeżeli doszło coś do mnie, ręczę ci że mimo chęci.
Maurycy (gwałtownie) I wierzyłeś temu? (śmiejąc się z przymusem) dziewczyna prosta, ograniczona... co za myśl, żeby zabawkę bez konsekwencji.
Władysław. Jakto bez konsekwencji? pozwól że to już wyrafinowany egoizm.
Maurycy (niecierpliwie) Ale niemasz najmniejszej racji do moralizowania, bo to wszystko co możesz powiedzieć, ja sobie już dawno powiedziałem! Jeżeli kiedyś były z mojej strony jakie zamiary niekoniecznie godziwe, to ich żałuję.
Władysław. Ba!
Maurycy. Nieposunąłem się tak daleko, żeby mi nie wolno było się cofnąć.
Władysław. No, chyba...
Maurycy. I daję ci słowo, że dziś już z tego wszystkiego niema nic.
Władysław. Słowo honoru?
Maurycy. Słowo honoru... nic a nic. Czyż możesz przypuszczać, żebym ja teraz jeszcze dawał powody do plotek?
Władysław (po chwili) Skoro tak, gdy kochasz Polę, więc a[1] cóż ci chodzi?
Maurycy (z ogniem) O nią! o nią!.. o jej wzajemność, szacunek, o pewność, że mną nie pogardza.
Władysław. Pierwsze jest wszystkiem. Największą pewność będziesz miał, gdy ją rozkochasz.
Maurycy. Z tobą nie można mówić poważnie.
Władysław. To jedyny środek... Zresztą, czyż to tak trudno? mój drogi, żeby cię przekonać, gotów jestem zrobić ci wyznanie... o którem dawno już myślałem, ale... jakoś... nie przyszło do tego. Cóż powiesz na to, że ja którego zasady znasz, nie wiedząc jak i kiedy, doprowadzony zostałem do tej ostateczności, że się zakochałem po uszy, i robię krok, który zimny rozum może potępić.
Maurycy. Ej!
Władysław. Nie wierzysz? więc posłuchaj. Postanowiłem sobie był za prawidło ignorować kobietę o ile nie przedstawiała widoków odpowiednich moim celom. I udawało mi się to

  1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; powinno być – o.