Strona:Romeo i Julia (William Shakespeare) 069.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
Jak łódź żegluje po tych słonych falach.
Wiatrem nakoniec są westchnienia twoje,
Które, ze łzami walcząc, a łzy z niemi,
Jeżeli nagła nie nastąpi cisza,
Strzaskają twoją łódkę. I cóż, żono?
Czyś jej zamiary nasze objawiła?
Pani Kapulet. Tak; ale nie chce i dziękuje za nie.
Bodajby była z grobem zaślubioną!
Kapulet. Co? Jakto? Nie chce? Nie chce? Nie chce, mówisz?
Nie jest nam wdzięczną? Nie pyszni się z tego?
Nie poczytuje sobie za szczyt szczęścia,
Niegodna, żeśmy jej najgodniejszego
Z werońskich chłopców wybrali za męża?
Julia. Nie pysznam z tego, alem wdzięczna za to.
Pyszną, zaiste, nie mogę być z tego,
Co nienawidzę; lecz wdzięczną być winnam
I za nienawiść w postaci miłości.
Kapulet. Cóż to znów? cóż to? Logika w spódnicy!
Pysznam i wdzięcznam, i zasię niewdzięcznam,
Jednak nie pysznam! Słuchaj, świdrzygłówko!
Nie dziękuj wdzięcznie, ni się pyszń z niepyszna,
Lecz zbierz swe sprytne klepki na ten czwartek,
By pójść z Parysem do świętego Piotra;
Albo cię każę zawlec tam na smyczy.
Rozumiesz? ty białaczko! ty szuswale;
Lalko łojowa!
Pani Kapulet.Wstydź się! czyś oszalał?
Julia. Błagam cię, ojcze, na klęczkach cię błagam,
Pozwól powiedzieć sobie tylko słowo.
Kapulet. Precz, wszetecznico! dziewko nieposłuszna!
Ja ci powiadam: gotuj się w ten czwartek
Iść do kościoła, lub nigdy, przenigdy
Na oczy mi się więcej nie pokazuj.
Nic nie mów, ani piśnij, ani trunij:
Palce mię świerzbią. Myśleliśmy, żono,
Że nas za skąpo Bóg pobłogosławił,
Dając nam jedno dziecko; teraz widzę,
Że i to jedno jest jednem za wiele,
I że w niej mamy bicz Boży. Precz, plucho!
Cyganko jakaś!
Marta.Błogosław jej, Boże!
Jegomość grzeszy, tak fukając na nią.