Strona:Romeo i Julia (William Shakespeare) 066.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
I niestrojnymi, ostrymi dźwiękami
Razi me ucho. Mówią, że skowronek
Miło wywodzi; z tym się ma przeciwnie,
Bo on wywodzi nas z objęć wzajemnych.
Skowronek, mówią, z obrzydłą ropuchą
Zamienił oczy; o, radabym teraz,
Żeby był także i głos z nią zamienił,
Bo ten głos, w smutnej rozstania potrzebie,
Dzień przywołując, wywołuje ciebie.
Idź już, idź: ciemność coraz to się zmniejsza.
Romeo. A dola nasza coraz to ciemniejsza!
(Wchodzi Marta).
Marta. Pst! pst!
Julia.Co?
Marta.Starsza pani tu nadchodzi.
Dzień świta. Baczność, bo się narazicie!
(Wychodzi).
Julia. O, okno, wpuśćże dzień, a wypuść życie!
Romeo (wychodząc przez okno).
Bądź zdrowa! Jeszcze jeden uścisk krótki.
Julia. Już idziesz; o mój drogi! mój milutki!
Muszę mieć codzień wiadomość o tobie;
A każda chwila równą będzie dobie.
Zgrzybieję licząc podług tej rachuby,
Nim cię zobaczę znowu, o mój luby.
Romeo. Ilekroć będę mógł, tylekroć twoję
Drogą troskliwość pewnie zaspokoję.
(Znika za oknem).
Julia. Jak myślisz, czy się znów ujrzymy kiedy?
Romeo. Nie wątpię o tem, najmilsza, a wtedy
Wszystkie cierpienia nasze kwiatem tkaną
Kanwą do słodkich rozmów nam się staną.
Julia. Boże! przeczuwam jakąś ciężką dolę:
Wydajesz mi się teraz tam na dole,
Jak trup, z którego znikły życia ślady.
Czy mię wzrok myli? Jakiżeś ty blady!
Romeo. I twoja także twarz jak pogrobowa.
Smutek nas trawi. Bądź zdrowa! bądź zdrowa!
Julia (odstępując od okna). O, losie! ludzie mienią cię niestałym;
Toż więc przez zawiść tylko prześladujesz
Tych, co kochają stale? Bądź niestały,
Bo wtedy będę mogła mieć nadzieję,