Strona:Romeo i Julia (William Shakespeare) 048.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
Takżeś mi Aśćka w ukropie kąpana!
I takąż to jest maść na moje kości?
Bądźże na przyszłość sama sobie posłem.
Julia. O, męki! Co ci powiedział Romeo?
Marta. Masz pozwoleństwo iść dziś do spowiedzi?
Julia. Mam je.
Marta. Śpiesz więc do celi Ojca Laurentego;
Tam znajdziesz kogoś, co-ć pojmie za żonę.
Jak ci jagódki pokraśniały! Czekaj!
Zaraz je w szkarłat zmienię inną wieścią:
Idź do kościoła, ja tymczasem pójdę
Przynieść drabinkę, po której twój ptaszek
Ma się do gniazdka wśliznąć, gdy się ściemni.
Jak tragarz muszę być ci ku pomocy;
Ty za to ciężar dźwigać będziesz w nocy;
Idź; trza mi zjeść co po takiem zmachaniu.
Julia. Idę raj posiąść. — Adieu, złota nianiu.
(Wychodzą).


SCENA VI.
Cela Ojca Laurentego.
(Ojciec Laurenty i Romeo).


O. Laurenty. Oby ten święty akt był miły niebu,
I przyszłość smutkiem nas nie ukarała.
I zbytkiem smaku zabija apetyt.
Miarkuj więc miłość twoją: zbyt skwapliwy
Tak samo spóźnia się, jak zbyt leniwy.
(Wchodzi Julia).
Otóż i panna młoda. Mech najcieńszy
Nie ugiąłby się pod tak lekką stopą.
Kochankom mogłyby do jazdy służyć
Owe słoneczne pyłki, co igrają
Latem w powietrzu; tak lekką jest marność.
Romeo. Amen! lecz choćby przyszedł nawał smutku,
Nie przeciwważyłby on tej radości,
Jaką mię darzy jedna przy niej chwila.
Złącz tylko nasze dłonie świętym węzłem;
Niech go śmierć potem przetnie, kiedy zechce:
Dość, że wprzód będę mógł ją nazwać moją.
O. Laurenty. Gwałtownych uciech i koniec gwałtowny: